W poszukiwaniu miłości (Następnego dnia rano)
O miłości można mówić różnie: romantycznie, lirycznie, metaforycznie lub zupełnie wprost. W ten ostatni sposób prezentuje ją spektakl Teatru Capitol Następnego dnia rano.
Trudno znaleźć kogoś, kto potrafi obyć się bez miłości – potrzeba bycia kochanym wpisana jest w społeczną naturę człowieka. Są ludzie, którzy całe życie czekają na wielką miłość, są i tacy, którzy szukają jej na własną rękę. Nie od dziś wiadomo, że doświadczenie to nazwa, którą nadajemy naszym błędom, a w miłości jak na wojnie – wszystkie chwyty są dozwolone. Dlatego… swojej bratniej duszy można szukać do skutku, licząc na to, że za którąś (kilkunastą, a może i kilkusetną) próbą uda się ją odnaleźć. Miłość jest ślepa – nikt nie ma prawa oceniać dokonywanych przez nas wyborów. Spektakl Następnego dnia rano to nie tylko zgrabna opowieść o poszukiwaniu miłości, lecz także wytknięcie palcem tych osób, które lubią wtrącać się w cudze sprawy.
Kasia (Aneta Todorczuk-Perchuć) i Karol (Przemysław Sadowski) spotykają się (to słowo klucz) w łóżku. Wprawdzie poznali się poprzedniej nocy, ale nic o sobie nie wiedzą. Ją cechuje otwartość, wydaje się nie przejmować tym, co zaszło, seks nie jest dla niej tematem tabu. On jest zmieszany, zawstydzony, nie do końca potrafi odnaleźć się w zaistniałej sytuacji (ba, nie pamięta nawet, jak ma na imię kobieta, w której sypialni właśnie się znajdują). To mężczyzna z gatunku tych niezaradnych, pozwalających decydować innym o swoim losie.
W jego marzeniach (niczym w piosence) miało być tak pięknie – słodkie chwile sam na sam z ukochaną, romantyczne spacery, wspólne wyjścia do kina. Koniec tych fantazji przynosi pojawienie się mamy Kasi (postaci niezwykle sympatycznej), która życie młodych woli ułożyć po swojemu.
Co wydarzy się jutro? Czy warto się tym przejmować? A może lepiej bez wyrzutów sumienia oddać się miłosnym uciechom? U czyjego boku obudzimy się następnego dnia rano? O tym, że kobiety i mężczyźni inaczej postrzegają świat, nikogo nie trzeba przekonywać. Z tym problemem zmaga się również Karol, który musi zmierzyć się z odmiennym sposobem wychowania swojej partnerki. Dodatkowo okazuje się, że „w pakiecie” z uroczą Kasią otrzymał Teściową i nieco zniewieściałego Szwagra. Im zaś do tradycyjnie pojmowanej rodziny jest naprawdę daleko. Ta Teściowa da się lubić – jest otwarta, wręcz seksualnie wyzwolona, czym wielokrotnie wprawia Karola w zakłopotanie. Annie Gronostaj udało się zbudować postać prawdziwą, dynamiczną, z pazurem i charakterem, taką, której pełno na scenie.
Spektakl Następnego dnia rano gwarantuje widzom mnóstwo śmiechu i naprawdę dobrą zabawę. To sztuka o miłości (tym razem bez całego romantycznego blichtru), codziennym życiu dwojga ludzi i otwartości w związkach. Teatr satyrę wprawdzie lubi, dydaktyki się wystrzega, ale spektakl wydaje się przypominać widzom, że to, jak będzie wyglądało ich jutro, w znacznej mierze zależy od tego, jakie decyzje podejmą dziś. A to, czy w swoich miłosnych poszukiwaniach będziemy kierować się sercem czy rozumem, zależy już tylko od nas.
Być może, jak pisał Janusz Leon Wiśniewski w swego czasu kultowej Samotności w sieci, „nie najważniejsze jest chcieć iść z kimś do łóżka, ale chcieć wstać następnego dnia rano i zrobić sobie nawzajem herbatę”. I właśnie takich udanych poranków z kubkiem ulubionej herbaty i odpowiednią osobą u boku życzę wszystkim szukającym miłości.
Monika Szweda, „Teatralia”, Warszawa
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 66/2013
Teatr Capitol w Warszawie
Następnego dnia rano
Peter Quilter
przekład: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Cezary Morawski
kostiumy: Małgorzata Bursztynowicz
autor piosenek: Michał Wojnarowski;
muzyka: Mateusz Dębski
obsada: Aneta Todorczuk-Perchuć, Anna Gornostaj, Przemysław Sadowski, Krzysztof Pluskota
premiera: 10 czerwca 2013
Monika Szweda – absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej SWPS, studentka kulturoznawstwa na UKSW.