RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

Polski Teatr Tańca w Poznaniu, fot. Andrzej Grabowski

Zbiorowa histeria

Spektakl Marty Ziółek oraz artystów Polskiego Teatru Tańca to nie tylko zgrabna przebieżka w kolorowych uniformach przez historię tańca. Patrząc na dotychczasową praktykę choreografki (zwłaszcza w pracach tworzonych w Komunie//Warszawa), należało oczekiwać silnego, społecznie zaangażowanego głosu. Tak też dzieje się w przypadku Trucizny. Artystka wraz z dramaturżką Anką Herbut rozpoczęła pracę od cyklu wywiadów z poznańskimi tancerzami, którzy opowiadali o swoim stosunku do wykonywanego zawodu. Indywidualne świadectwa stały się opowieścią o „chorobie między ludźmi, którzy zaczęli tańczyć dniami i nocami”. Reżyserka nie pozostała jednak na płaszczyźnie osobistej, poszerzyła perspektywę o historię Europy (świadectwa średniowiecznych epidemii tanecznych) i o język tańca ulicznego (manifestacje polityczne). Ważnym rdzeniem Trucizny jest błyskawiczna lekcja z historii tańca, który od wieków koreluje ze zbiorowymi nastrojami. Choreografia Ziółek to remiks przeszłości: menuet, pawana, taneczne korowody (wywodzące się jeszcze z obrzędowości pogańskiej) ze współczesnością: house dance, krumping i voguing. Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji. Awangarda stała się klasyką, rewolucję wpisano do konstytucji.

„Taniec to wszystko, co mam”1

Słowa te wypowiada jeden z bohaterów filmu Gaspara Noé Climax z 2018 roku. Tytuł ten przywołuję nieprzypadkowo, gdyż poznańską Truciznę z francuskim dziełem łączy całkiem sporo: od elementów autobiograficznych (wywiady z tancerzami jako metoda dramaturgiczna Herbut), przez voguingowe feerie w takt Supernature Cerrone’a, po motyw tytułowej trucizny (w filmie pod postacią dodania środków psychodelicznych do pitej na imprezie sangrii). Artyści (u Ziółek, jak również u Noé) pytani o swój stosunek do ruchu odpowiadają w sposób bezkompromisowy: „Jeśli nie taniec, to samobójstwo”. Wykonywany zawód prezentuje się jako swoiste powołanie, które uszkadza gen samoobrony. Z podziwem i przerażeniem można wsłuchiwać się w tę dynamikę myślenia. Biografie, pragnienia i obawy występujących (eksploatowane już podczas wcześniejszych spektakli Polskiego Teatru Tańca, m.in. No more tears2) wypełniają dramaturgiczne części pozascenicznym życiem.

Artyści (u Ziółek, jak również u Noé) pytani o swój stosunek do ruchu odpowiadają w sposób bezkompromisowy: „Jeśli nie taniec, to samobójstwo”. Wykonywany zawód prezentuje się jako swoiste powołanie, które uszkadza gen samoobrony.

Tańczenie boli – zwłaszcza gdy pragnie zadomowić się w skodyfikowanej tkance społecznej. Poza nierównymi wobec skali poświęcenia zarobkami i stosunkowo krótką karierą do głosu dochodzą lata ciężkiej pracy zamknięte w salach prób. Twórcy Trucizny zatem nie tylko realizują choreografię sceniczną, lecz także odtwarzają codzienny rytuał przetrwania między artystycznym odurzeniem a wymogami rzeczywistości.

Do tematyzowanej w spektaklu kondycji psychofizycznej wyraźnie nawiązują kostiumy zaprojektowane przez Tomasza Armadę. Do ich stworzenia projektant użył opasek uciskowych, taśm rehabilitacyjnych i ortez, wszytych w wielokolorowe, patchworkowe uniformy. Armada doborem medycznych dodatków sygnalizuje awers i rewers trenowanego ciała (autodestrukcyjny wymiar pracy tancerzy nieustannie narażonych na kontuzje mogące uniemożliwić dalszą karierę). To jednak nie jedyne przebranie sceniczne. W trakcie spektaklu performerzy pojawiają się w maskach i ogromnych zielonych bluzach unifikujących ich ciała. To rodzaj gry z indywidualnością oraz kolektywnością zespołu, który często postrzegamy w perspektywie ogółu. Tancerze stają się zatem w naszej świadomości kreatorami ruchomych krajobrazów, żywymi atomami scenicznej energii. To ładne, choć dosyć niesprawiedliwe, patrząc na sceniczną odrębność każdego z tańczących.

Zdarzenia prezentowane w Climaksie, zmultiplikowane przez stroboskopowe światła i wirującą kamerę, choć sprawiają wrażenie fantasmagorii, wydarzyły się naprawdę. Z podobną dozą sceptycyzmu przyjmować można opowieści o tanecznych epidemiach, które w spektaklu – zwłaszcza przez tekst Anki Herbut – prezentowane są w optyce szyderczej mistyfikacji. Zapisy źródłowe, pojawiające się od VII wieku, potwierdzają jednak prawdziwość tamtych wydarzeń. Tłumaczenia historyków wahają się od rytuałów religijnych kryjących się za taneczną manią po niekontrolowane spazmy wywołane koniecznością rozładowania społecznego stresu. Potrzebę oczyszczenia umysłu przez ruch wywołały naturalne kataklizmy (powodzie i zarazy) oraz doświadczana bieda (tańczyli przedstawiciele stanów niższych i wykluczonych). W innych przekazach podkreśla się stricte transowy aspekt owych pandemii, wskazując na bezwolność tańczących, jakby byli pionkami choroby, psychotycznych wizji i siły sugestii. Dociekanie „prawdy” zdaje się mijać z celem, wspominane epidemie to rodzaj ciekawostki historycznej pobudzającej nasz skłonny do mitomaństwa umysł. Zastanawiającą natomiast kwestią jest społeczny oddźwięk, który pojawił się wraz z zasianym przez tańczących fermentem. Zaniepokojona sytuacją szlachta poczęła wypatrywać ratunku u miejscowych lekarzy (szukających odpowiedzi w astrologii, medycynie, a nawet wróżbiarstwie). Taniec wykluczonych musiał zostać natychmiast skodyfikowany i zracjonalizowany przez grupy społecznie uprzywilejowane. „Tańczyli i nie mogli przestać”, a zatrzymać ich mogła dopiero śmierć. Oczywiście na scenie żaden z tancerzy nie umiera, to przecież teatr. Jednak widzimy pot, słyszymy rwane odgłosy, w głowie brzmią sławetne słowa z opowiadania Karen Blixen: „Na całym świecie rozbrzmiewa wołanie artysty. Pozwólcie mi dać z siebie wszystko!”3. Czyżby jednak wizja Ziółek była jedynie utopią, próbą wcielenia rewolucji w ową pojemną opowieść? Co zrobić, gdy rzeczywistość usidla ideę?

Co dalej?

Tak, jest to niewątpliwie spektakl o walce klas, o wzajemnym infekowaniu się gatunków tanecznych, o pragnieniu scenicznej widzialności, o pasji, o groźbie szybkiego końca… Można Truciznę potraktować jako zmysłowe misterium, rodzaj narkotycznego transu bądź demonicznego tripu. Siedząc na widowni naprawdę trudno pozostać biernym i nie poddać się immersyjnej magii obrazów oraz dźwięków. To zasługa hipnotyzującej choreografii, iście szyderczej narracji Anki Herbut oraz muzyki autorstwa Lubomira Grzelaka, który poza powtórką z historii (audialne odwołania do voguingu, krumpu, hip-hopu, house’u czy tańców dworskich) zaraził uszy odbiorców dźwiękami „obcymi” (nieartykułowanymi). Pisząc jednak ten tekst w czasach ogólnoświatowego uziemienia, niezmiernie trudno jest nie naddawać Truciźnie aktualnego balastu interpretacyjnego. Koronawirus sparaliżował świat. I choć chciałoby się wyjść na ulice i w akcie zbiorowego buntu tańczyć do upadłego – nie można. Sytuacja materialna artystów, a zwłaszcza freelancerów, z każdym kolejnym tygodniem kwarantanny prezentuje się coraz trudniej. Tancerze nie tańczą, ale żyć za coś przecież muszą (zamknijmy ich romantyczne oświadczenia w teatralnej ramie). Kultura robi, co może, aby dotrzeć do zabarykadowanych w domach odbiorców. Jednak fotele na widowni pozostają puste, spektakle są odwoływane, bilety zwracane, a etaty czekają na opłacenie… Może Trucizna to rodzaj przepowiedni? Zgodnie z danymi historycznymi, jedna z większych epidemii tanecznych odbyła się w niedalekim odstępie czasowym od zakończenia epidemii dżumy. Może obecna pandemia wzmocni nas i przywróci wiarę w communitas? Zobaczymy, czy naszą taneczną epidemię przyjdzie czas. Miejmy nadzieję, że ten współdzielony stres uda nam się wypocić.

Polski Teatr Tańca
Trucizna
choreografia i reżyseria: Marta Ziółek
asystent choreografki, współpraca choreograficzna: Wojciech Grudziński
teksty i dramaturgia: Anka Herbut
muzyka: Lubomir Grzelak
oprawa wizualna: Rafał Dominik
kostiumy: Tomasz Armada
zdjęcia, wideo: Karolina Sobel
reżyseria świateł: Aleksandr Prowaliński
tańczą i współtworzą: Amy Basely, Evelyn Blue, Kacper Bożek, Julia Hałka, Paulina Jaksim, Patryk Jarczok, Katarzyna Kulmińska, Dominik Kupka, Paweł Malicki, Daniel Michna, Michał Przybyła, Adrian Radwański, Katarzyna Rzetelska, Sandra Szatan, Emily Wong-Adryańczyk
premiera: 25 lutego 2020

Przypisy
  1. Climax, reż. Gaspar Noé, Francja 2018.
  2. Polski Teatr Tańca w Poznaniu, No more tears, reż. Iwo Vedral, prem.: 16.06.2018.
  3. Uczta Babette, reż. Gabriel Axel, Dania 1987.
Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

Sieciowanie tanecznej wspólnoty

Jako twórca, działający od dawna na polskim rynku, doświadczyłem wielu niesprawiedliwych praktyk. Pracowałem i studiowałem także za granicą i dzięki temu mam porównanie: obserwuję, co u nas nie działa, a co należałoby usprawnić. I kto, jeśli nie artyści organizujący się oddolnie, mógłby to zmienić? – Wiktoria Tabak rozmawia z Alicją Berejowską i Maciejem Kuźmińskim z Polskiej Sieci Tańca.

30 07 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

14 02 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

07 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

12 10 2019

W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

08 08 2019

Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

05 07 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP