S. jak stocznia, H. jak historia

S. jak stocznia, H. jak historia

W 2004 roku Jan Klata zrealizował w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku swoją wersję szekspirowskiego Hamleta – pod krótką nazwą H. Dwa lata później Polskie Wydawnictwo Audiowizualne (poprzednik Narodowego Instytutu Audiowizualnego) postanowiło zarejestrować ten zjawiskowy, bo rozgrywający się na terenie Stoczni Gdańskiej, spektakl i wydać na DVD w ramach serii Polski Szekspir Współczesny, na co przyszło jednak poczekać kolejne dwa i pół roku. Wydaje się, że trzymane w rękach dzisiaj to samo wydawnictwo paradoksalnie ma wymiar przede wszystkim historyczny – i to w wielorakim sensie.

Po pierwsze, H. ze względu na swój nietypowy charakter – utrudniający z pewnością regularne eksploatowanie spektaklu, i w wyniku zmian towarzyszących zwykle roszadom dyrektorskim  – dość szybko zniknął z repertuaru. Rejestracja stanowi zatem obecnie jedyną możliwość zapoznania się z tą realizacją. Po drugie, i równe proste do udowodnienia – sam Jan Klata znajduje się dzisiaj w zupełnie innym miejscu swojej drogi twórczej; kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt spektakli dalej niż w 2004 roku. H. był jego zaledwie czwartym regularnym przedstawieniem – po Rewizorze z Wałbrzycha i wrocławskich: Uśmiechu grejpruta oraz Lochach Watykanu. Świeżo upieczony dyrektor Starego Teatru powoli będzie mógł pewnie wracać do tych spektakli z nostalgią i rozrzewnieniem.

Te dość oczywiste aspekty związane z powstaniem i bytnością przedstawienia nie byłyby jednak tak ważne, gdyby nie uzupełniały treści zawartych w samym spektaklu. Oto bowiem Jan Klata wpisuje Hamleta w fizyczną przestrzeń Stoczni Gdańskiej, a tym samym w historyczno-wyobrażeniową przeszłość pewnego kraju, którego jest ona zdegradowanym pomnikiem. Celowo nie piszę „naszego kraju”, gdyż niekoniecznie o stricte polską przeszłość tu chodzi; reżyser nie wykorzystuje jawnie żadnych symboli narodowo-państwowych (z wyjątkiem ojca Hamleta jako husarza na białym koniu, ale dwie sceny z jego udziałem nie są udane), pojawiają się natomiast oznaki kosmopolityzmu wykreowanego świata (choćby zachwalane przez Klaudiusza francuskie wina czy anglosaska muzyka). Klacie udało się raczej umieścić jego współczesnego Hamleta w czasach po „końcu historii”, by posłużyć się słynnym sformułowaniem Francisa Fukuyamy. Oglądając H., można odnieść wrażenie, że Fortynbras zawitał już do Danii i nią zawładnął, że wszystko, co istotne zdążyło się do tej pory wydarzyć. Od samego początku spektaklu postaci w nim występujące ubrane są w stroje do szermierki – jakby były już przygotowane i nastawione na z góry założony, wcześniej ustalony koniec.

Hamlet Marcina Czarnika to postać po trudnej do uchwycenia klęsce, wręcz po wielu klęskach, bez nadziei na odwrócenie losu – swego czy innych, a także bez entuzjazmu dla własnej sprawy, czyli zemsty za śmierć ojca. To Hamlet, który musi jeszcze raz odegrać żałosną historię, która z tego właśnie powodu nie może jawić się jako bohaterska czy dumna. Nie przeżywa egzystencjalnego dramatu, nie przekonuje w roli mściciela. Zastaną, niejako przesądzoną już sytuację dramatyczną rekompensują w H. jedynie popkulturowe resztki, strywializowane i zbanalizowane rekwizyty niemożliwych do przeżycia emocji. Okazuje się więc, że listy Hamleta do Ofelii to kiczowate pocztówki-pozytywki, a znakiem rzekomego optymizmu i młodzieńczej radości Rosenkranza i Guildensterna są kolorowe szkła słonecznych okularów. Zadowolenie Gertrudy, która nie odczuła żałoby po pierwszym mężu i szybko poślubiła jego brata Klaudiusza, ukazuje scena skakania na skakance. Jeśli taki wymiar ma radość królowej, nie powinno zaskakiwać, że słynny monolog Hamleta pojawia się tylko w ramach talent show zorganizowanego przez jego fałszywych przyjaciół i brzmi w ustach przypadkowych, „zwykłych” ludzi sztucznie i kompromitująco – nie tyle jednak kompromitująco dla naturszczyków, co dla samych słów duńskiego księcia.

Rozgrywanie spektaklu po wyczerpaniu historii budzi niestety znaczne wątpliwości, gdyż trudno doszukać się u Klaty odpowiedzi na pytanie, dlaczego w takim razie postaci-marionetki odgrywają kolejny raz zadaną opowieść? Dlaczego aktorzy w wielu scenach nieprzekonująco psychologizują albo prowadzą – w założeniu żarliwe, w praktyce pozbawione wyrazu – dialogi? Zbyt wiele w H. niekonsekwencji i niepotrzebnego natłoku znaczeń, na przykład wtedy, gdy Hamlet recytuje przed Poloniuszem Ojcze nasz… albo gdy spotyka się z matką w pokoju-klatce. Odnoszę wrażenie, że lepiej byłoby skupić się na uzasadnieniu i uwiarygodnieniu katastrofy w świecie po katastrofie, z wykorzystaniem znakomicie przecież przez Klatę opanowanego „śmietnika” popkultury.

Mankamenty spektaklu, które najprościej ująć w ten sposób, że jest nierówny, rekompensuje w wydaniu płytowym świetna realizacja. Znakomicie sprawdził się bardzo dynamiczny, jak na rejestrację teatralną, montaż Katarzyny Adamik. Gdy mało przekonująco grają aktorzy, „gra” przestrzeń Stoczni, którą udało się wyraziście sfilmować i – co już niezwykle godne pochwały – nagłośnić. We wszystkich wspomnianych elementach rzemiosła filmowego widać i duży trud, i jego rezultaty. Dlatego niespecjalnie razi, moim zdaniem, gdy w pewnym momencie widać też członków ekipy filmowej z kamerą i mikrofonami, zwłaszcza że następuje to w scenie rozgrywanej przy stoczniowym basenie. Znakomite rezultaty przyniósł też efekt rozmazanego obrazu, którego nie bali się użyć w kilku ujęciach twórcy filmowej rejestracji, na przykład w świetnej scenie rezygnacji Hamleta z zamordowania modlącego się Klaudiusza, z coverem piosenki The Doors w tle. Warto dodać, że do płyty dodana jest książeczka pełniąca rolę programu teatralnego, z informacjami o twórcach oraz dwoma krótkimi tekstami Małgorzaty Dziewulskiej i Piotra Gruszczyńskiego, wydrukowanymi po polsku i po angielsku.

Rejestracja H. jest z pewnością wydawnictwem wartym uwagi, choć niepozbawionym słabszych stron, leżących jednak po stronie teatru, a nie filmu. Jednak w obu swych wymiarach posiada szczególnie wyraziste aspekty, które decydują o jej wartości. Gdybym więc miał opatrzyć płytę DVD z rejestracją spektaklu Jana Klaty objaśnieniami inicjałów H. i S., nie brzmiałyby one „Hamlet”,  „Szekspir”, ale „Historiografia”,  „Stocznia”.

Adam Domalewski, Teatralia Poznań
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 44/2013

Narodowy Instytut Audiowizualny

Seria: Polski Szekspir Współczesny

H. na podstawie Hamleta Williama Szekspira
przekład: Stanisław Barańczaka
premiera: 2 lipca 2004 w Teatrze Wybrzeże
rejestracja: 18-21 lipca 2006, Stocznia Gdańska, Gdańsk
wydanie DVD: październik 2008 – marzec 2009, Warszawa
projekt graficzny i skład: Błażej Pindor
realizacja nagrania: Kasia Adamik
operatorzy kamer: Tomasz Głowacki, Jakub Kowalczyk, Rafał Leszczyński, Wojciech Suleżycki, Tomasz Szołtys
reżyseria dźwięku: Jarosław Bajdowski
montaż: Kasia Adamik
reżyseria, sample i skrecze mentalne: Jan Klata
aranżacja przestrzeni i kostiumy: Justyna Łagowska
ruchy: Maćko Prusak
obsada: Marcin Czarnik (Hamlet), Joanna Bogacka (Gertruda), Marta Kalmus (Ofelia), Grzegorz Gzyl (Klaudiusz), Cezary Rybiński (Horacjo), Sławomir Sulej(Poloniusz), Maciej Brzoska (Leatres), Wojciech Kalarus (Rosenkranz), Rafał Kronenberger (Guildenstern), Alina Lipnicka (Aktor 1), Arkadiusz Brykalski (Aktor 2), Jan Sieradziński (Aktor3), Maciej Szemiel (Voltemand), Jerzy Gonko (Duch Ojca Hamleta), Dariusz Szymaniak (Ozyrys), Maciej Konopiński(Fontynbras) oraz statyści.

 Adam Domalewski – rocznik 1988, student na kierunkach Media Interaktywne i Widowiska oraz Filmoznawstwo UAM, na łamach „Teatraliów” publikuje od 2010 roku.