Seks, brokat, Pan Tadeusz (Jedyna Rewia Drag Queen – Królowe Dansingu)
„Za czym kolejka ta stoi? Po szarość, po szarość, po szarość” – artystki i artyści ubrani w długie płaszcze mysiego koloru oraz naszyjniki z rolek papieru toaletowego powitali swoją publiczność wykonaniem znanego utworu Krystyny Prońko Psalm stojących w kolejce. W stylistyce nawiązującej do monotonii i bezbarwności PRL-u, tak odległej od kolorowych fajerwerków i kiczu, z którymi zwykle kojarzą się występy drag queens, śpiewali o znużeniu nijaką codziennością oraz o nadziei na wyrwanie się z tego marazmu. Przynajmniej na scenie to marzenie spełniło się. W kolejnych numerach wykonawczynie i wykonawcy zrzucili z siebie ortalion, by przenieść widzów z szarej rzeczywistości na różowe wyspy szczęśliwe, do magicznego królestwa brokatu, seksu i bardzo, bardzo wysokich obcasów.
Rewie organizowane w teatrze Barakah to unikatowe wydarzenia – jedyne tego typu pokazy drag queen w kraju. Stanowią one okazję do pokazania tej nieszablonowej gałęzi sztuki szerszej publiczności, wyjścia poza krąg ludzi związanych z ruchem LGBTQ ku osobom, które często nie miały wcześniej styczności z tym środowiskiem. Po sukcesie Pokochaj mnie, Live&Diamonds i Divas night nadszedł czas na kolejną, czwartą odsłonę tego niezwykłego show – Królowe dansingu. Tym razem tematem przewodnim stały się polskie przeboje muzyki rozrywkowej. Na scenie można było zobaczyć przeróbki utworów takich wokalistek, jak Kora, Beata Kozidrak czy Irena Kwiatkowska oraz usłyszeć największe hity popu, jak choćby Gdzie ci mężczyźni? albo Czerwone korale, w wykonaniu trzech królowych – Papiny McQueen, Ka Katharsis oraz Lady Brigitte. Występ nie ograniczał się wyłącznie do części muzycznej. Ciekawym urozmaiceniem były elementy kabaretu przepełnione wyjątkowo sprośnym humorem, występy taneczne oraz sztuczki iluzjonisty (Victor Febo), które sprawiły, że rewia stała się wydarzeniem naprawdę spektakularnym.
Mimo dużej ilości atrakcji ani przez moment nie było wątpliwości, że gwiazdami wieczoru są właśnie one, prawdziwe królowe dansingu. Banałem byłoby stwierdzenie, że każda z nich jest wyjątkowa, jednak w tym przypadku to słowo samo się nasuwa. Artystki skrajnie różne od siebie reprezentowały odmienne, kontrastujące ze sobą modele kobiecości. Lady Brigitte to niemal arystokratyczna dama, pełna elegancji i klasy. Zwykle na scenie pojawiała się w perfekcyjnym makijażu i długich, wykwintnych sukniach, choć nie bała się także stroju nawiązującego do tradycji ludowej (w takiej stylistyce zaprezentowała się w brawurowej i zabawnej odsłonie Czerwonych korali, która stanowiła jeden z najlepszych i najdłużej oklaskiwanych występów tego wieczoru). W każdej ze swych kreacji uwodziła wdziękiem, gracją i pewnością siebie.
Zupełnie inny charakter miał występ Papiny McQueen, stewardessy w przelocie. Papina to wcielenie seksapilu, piękna blondynka w odważnych i skąpych kostiumach ukazujących szczupłe i długie nogi, których tylko pozazdrościć. Świadomie wykorzystywała swoje atuty, bezczelnie podrywając zasiadających wśród publiczności mężczyzn i to z niewinnym uśmiechem na ustach. Artystka emanowała pozytywną energią i szaleństwem. Na szczególne uznanie zasługują jej umiejętności taneczne – poruszała się w sposób tak naturalnie dziki, odważny i namiętny, że aż trudno było oderwać od niej wzrok. Mimo że Papina pozuje na stereotypową landrynkową blondyneczkę pomyli się ten, kto uzna ją za mało inteligentną – w numerze stand-up zabłysnęła kąśliwym i bystrym humorem.
Trzecią królową wieczoru była Ka Katharsis, lekko ekscentryczna, zbuntowana i drapieżna drag w stylu gwiazd rocka. W jej wykonaniu mogliśmy usłyszeć głównie mocniejsze brzmienia polskiej muzyki rozrywkowej. Artystka była najbardziej wyrazistą postacią wieczoru. Swój niekonwencjonalny sposób bycia – siłę, niezależność i tajemniczość –podkreślała pomysłową kreacją sceniczną. Występowała w irokezie, jasnych, nienaturalnych soczewkach i wymyślnych, surrealistycznych kostiumach. Twarz miała przysłoniętą kwiatami orchidei, które wykwitały z jej nosa i ust. Przypominała jednocześnie baśniowe stworzenie oraz senną marę, a swoimi mrocznymi popisami wprawiała widzów w hipnotyczny trans.
Występującym draq queens towarzyszyła trójka tancerzy (Karol Szymonik, Oskar Fusek, Witold Filar), którzy zarówno w samodzielnych układach, jak i w duetach z artystkami wypełniali scenę dynamicznym ruchem. To właśnie taniec oraz gra świateł decydowały o widowiskowości spektaklu. Sama scenografia ograniczała się do przykrywającej ścianę folii aluminiowej, na której błyszcząco odbijały się różnokolorowe (głównie różowe) światła, co tworzyło atmosferę doskonałego kiczu. Pokaz został zbudowany w oparciu o estetykę hiperboli i przepychu. Sztuczna, wyolbrzymiona gestykulacja, absurdalne zachowania postaci, nadmierny jaskrawy makijaż i ogromne peruki – wszystko to budowało sgroteskowe poczucie humoru.
Jeśli artystki ucieleśniały stereotypy krążące wokół zagadnienia kobiecości, to tancerze stanowili ich dopełnienie, reprezentując wszystko to, co kryje się pod pojęciem męskości. Pozowali na kochanków, typowych maczo z cygarem w ustach, owłosionymi rękoma i żelem we włosach. Na scenie uwodzili i byli uwodzeni, pożądali i byli pożądani, kochali, zdradzali, porzucali… W każdej z odgrywanych ról epatowali erotyzmem, co podkreślały ich obcisłe, czarne stroje. Rewię przepełniała radosna, dytyrambiczna zmysłowość. Artyści, zarówno tancerze, jak i drag queens, bawili się kulturowymi wzorcami nabudowanymi na pojęcie płci, wcielając się w role społeczne i doprowadzając je do postaci tak skrajnie absurdalnych, że aż zwyczajnie śmiesznych. Niekiedy tworzyli także karykatury znanych celebrytek (warto wymienić bezbłędną parodie Kory w wykonaniu Papiny McQueen). W ten szyderczy, ironiczny sposób skłaniali publikę do poddania krytycznej refleksji prostych asocjacji wywoływanych przez pojęcia „kobiecości” i „męskości” oraz podważali sztywne rozgraniczenia między tym, co „dziewczęce” i „chłopięce” w myśl, że świat nie jest czarno-biały, a róż posiada wiele odcieni.
Jak zapewniał prowadzący rewię Henryk Pasiut, premiera wpisuje się w listopadowe obchody stulecia niepodległości i, nawet jeśli jego słowa miały wydźwięk lekko ironiczny, nietrudno było dostrzec kilka wątków o charakterze narodowym. Wszystkie zaprezentowane utwory zostały zaczerpnięte z repertuaru klasyki polskiej piosenki (wyjątek stanowił utwór Mam tę moc zapowiadający występ Victora Febo, wykonany jednak w polskiej wersji językowej), a rewię zwieńczył patetyczny polonez zatańczony do melodii znanej z Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy. Nie obyło się w tym kontekście bez kilku komentarzy do współczesnej polskiej rzeczywistości, wśród których najbardziej bezkompromisowym z pewnością był występ Ka Katharsis. Artystka zaprezentowała utwór zespołu T.Love Warszawa, zawinięta w czarny kokon, na tle biało-czerwonej flagi. Piosenka w tej interpretacji została pozbawiona lekkości pierwowzoru. Można było wręcz odnieść wrażenie, że Ka Katharsis dusi się uwięziona na scenie, przeklinając znienawidzoną i zarazem ukochaną stolicę.
Mimo to rewia nie ograniczyła się wyłącznie do rozpaczliwej krytyki polskiego społeczeństwa Była raczej wybuchem nadziei, optymizmu i zabawy. Wszyscy artyści i artystki zdawali się wierzyć, że – cytując Psalm stojących w kolejce – „kiedyś te kamienie drgną i polecą jak lawina”. W końcu, jak wielokrotnie podkreślał Pasiut, to właśnie w Krakowie, mieście kościołów, powstała jak na razie jedyna polska rewia drag queen.
Adriana Mickiewicz, Teatralia Kraków Internetowy Magazyn Teatralia, numer 263/2018
Teatr Barakah
Jedyna Rewia Drag Queen – Królowe Dansingu
obsada: Papina McQueen – Stewardessa w przelocie, Ka Katharsis, Lady Brigitte, Karol Szymonik, Oskar Fusek, Witold Filar, Victor Febo
producent, prowadzący rewię: Henryk Pasiut
premiera: 29 września 2018
Adriana Mickiewicz – urodzona w 1997, studentka Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UJ