Miss Show Business (An evening with Judy)

Miss Show Business (An evening with Judy)

Raimund Hoghe wybrał Judy Garland na bohaterkę swojej teatralno-tanecznej opowieści, portretując kolejną po Marii Callas (36, Avenue Georges Mandel) śpiewającą gwiazdę. Aktorka i piosenkarka, która karierę rozpoczęła mając dwa i pół roku, szybko została ulubienicą publiczności, a jej koncerty przyciągały tłumy. Tłem dla oszałamiających sukcesów było jednak uzależnionienie od leków i alkoholu, kilka nieudanych związków oraz wieczne tarapaty finansowe.

W spektaklu cały czas odczuwalny jest autentyczny hołd dla wszechstronnego talentu Judy Garland. Utkane wyłącznie z piosenek, fragmentów nagrań, filmów i wywiadów tło dźwiękowe oczarowuje nas fenomenalnym głosem artystki. Tak zrealizowane widowisko nabiera wartości dokumentu. Perfekcyjne występy, dramatyczne role, pełne wdzięku i lekkości rozmowy z publicznością i dziennikarzami pozwalają zakosztować czaru, który roztaczała wokół siebie Garland. Ale dźwięk zestawiony zostaje z obrazem. Raimund Hoghe, od dzieciństwa dotknięty kalectwem, konfrontuje swój ograniczony fizycznie alfabet ruchu ze scenicznym, publicznym życiem gwiazdy. Życiem, które składa się z ról, nakładanych kostiumów. Każda kolejna piosenka to maska, która za wykreowanym wizerunkiem skrywa żywe emocje.

Trwający niemal dwie godziny spektakl, z racji jednostajnej warstwy choreograficznej ma momenty nużące. Hoghe najczęściej spaceruje w szpilkach po scenie, zastygając niekiedy w pozach typowych dla Miss Show Business (jeden z pseudonimów artystki i tytuł jej albumu z 1955 roku); układając otwarte dłonie tuż przy twarzy, czy wdzięcznie opierając ciężar na jednej nodze, drugą przechylając w kostce. Kolejne numery mają swój symboliczny motyw przewodni, realny przedmiot, czasem interesujący, czasem potraktowany zbyt wprost. Raz jest to element garderoby – szal czy sukienka, wyciągnięty ze stojącej w centralnym miejscu sceny walizki, innym razem kolorowy drink czy płyta gramofonowa. Wiele z tych rekwizytów służy zasłonięciu twarzy (okulary, woal…), Hoghe często odwraca się tyłem do publiczności. Oglądamy więc Garland jakby zza kulis, a nie widząc twarzy szukamy prawdy o postaci w jej głosie. Niesamowite jest to, że Hoghe czasami na ułamek sekundy przeistacza się w Garland, unikając prostego naśladownictwa. Jednak częściej jego cielesna niedoskonałość staje się znakiem niepewności podmiotu i karze szukać podobieństw na głębszym poziomie.

Hoghe ustawiając w centrum uwagi realną historię gwiazdy i pieczołowicie prowadząc nas od początku jej dorosłej kariery (Czarnoksiężnik z krainy Oz) aż do śmierci (przedawkowanie leków), równolegle wystawia samego siebie na scenę. Interpretacja musi więc balansować na linii Hoghe-Garland (aktor-postać). Spojrzenie z zewnątrz na gwiazdę nie do końca zadowoloną ze swojego wyglądu i niepewną talentu oraz mężczyznę naznaczonego od urodzenia kalectwem i mimo to, a raczej dlatego właśnie, tworzącego teatr, jest tym, co łączy dwa życiorysy, dwie sceniczne kreacje. Publiczność to największe przekleństwo Garland, a z drugiej strony jest tym, co utrzymuje ją przy życiu: Zostanę tak długo, jak zechcecie… powie. W jednej z pierwszych scen, wspartą na barku płytę gramofonową Hoghe nosi niczym gotów do usłużenia kelner, w jednej z ostatnich – ciska płytą raz po raz o podłogę. Wieczór z Judy to uniwersalna opowieść o pragnieniu akceptacji i przejmującej samotności. Rola drugiego człowieka w określeniu siebie zostaje wyolbrzymiona i spotworniała – na Judy patrzy cały świat, to relacja z innym w skali makro. Somewhere over the rainbow pojawia się jak refren, symboliczny wyraz wiary, że szczęście gdzieś czeka. Z pewnością w ciągu całego życia Judy śpiewała swój przebój setki razy. Na scenie trwa ciągła podróż, życie gwiazdy toczy się w świetle reflektorów. Wystudiowane pozy sąsiadują z momentami rozpaczy, w których Hoghe przyciska ciało do ściany. W jednej ze scen choreograf ustawia na scenie papierową laleczkę, której zakłada papierowe ubranko, w innej mając na sobie wszystkie kostiumy użyte w przedstawieniu próbuje się uwolnić – otworzyć okno. Z biegiem lat ról jest coraz więcej, wzrasta poczucie zagubienia. W spektaklu mnożą się momenty dramatyczne, ale są one stosunkowo krótkie na tle całości, a przez to ostre, jakbyśmy na chwilę niechcący zajrzeli pod podszewkę – Hoghe maluje usta szmiką, ściera ją nadgarstkami i na kilka sekund wystawia czerwone przedramiona w stronę publiczności. Odchodzi, by odegrać kolejne show.

W Wieczorze z Judy występuje jeszcze dwóch mężczyzn. Luca Giacomo Schulte podchodzi, by podać drinka, zrobić zdjęcie lub na moment wesprzeć gwiazdę ramieniem; Takashi Ueno wnosząc żywiołowy, pełen musicalowego jazzu ruch pojawia się w scenach obrazujących relacje Garland z córką – Lizą Minelli. Na scenie dominuje jednak Hoghe. Jego fascynacja Judy Garland to zarówno ciekawość sposobu, w jaki kreowała swój wizerunek – stereotyp gwiazdy, uwielbienie dla talentu i głosu, ale też ludzkie współczucie. Zostajemy pod wrażeniem śpiewno-tanecznego monologu. Właściwym partnerem jest publiczność i historyczna, i my siedzący na fotelach.

Magdalena Kostuś, Teatralia Poznań
Internetowy Magazyn „Teatralia”, nr 126/2015

Art Stations Foundation – Stary Browar Nowy Taniec (Poznań)

Raimund Hoghe

An evening with Judy

pomysł, choreografia, taniec i scenografia: Raimund Hoghe

współpraca artystyczna: Luca Giacomo Schulte

gościnnie występuje: Takashi Ueno (taniec)

światło: Raimund Hoghe, N.N.
dźwięk: Frank Strätker
produkcja: Raimund Hoghe Hoghe & Schulte GbR (Düsseldorf) / Cie Vento (Paryż)
koprodukcja: Théâtre Garonne Toulouse, Theater im Pumpenhaus Münster, tanzhaus nrw Düsseldorf
przy wsparciu: Ministerium für Familie, Kinder, Jugend, Kultuur un Sport des landes Nordrhein-Westfalen, Kulturamt der Landeshauptstadt Düsseldorf oraz La Ménagerie de Verre (Paryż) dans le cadre de Studiolab

premiera: 18, 19 października 2013

fot. Luca Giacomo Schulte