Śmiech to zdrowie (Zdrówko!)
Minuta śmiechu to według przysłowia jeden dzień życia dłużej. Jeśli to prawda, to po spektaklu Zdrówko! w reżyserii Roberta Talarczyka będziemy mieli przed sobą parę tygodni ekstra.
Miłośników polskiego kabaretu ucieszy zapewne, że tekst do przedstawienia napisał Robert Górski, lider Kabaretu Moralnego Niepokoju i autor ich skeczów. Zdrówko! to lepsza kuracja dla ducha i ciała niż niejedno lekarstwo.
Kiedy trzech Polaków spotyka się na stacji kolejowej i okazuje się, że zmierzają w tym samym kierunku, możemy sobie tylko wyobrażać, jak upłynie im podróż. Mężczyźni udają się do sanatorium w Kotlinowie Zdroju, ale uskuteczniają po drodze własną kurację zdrowotną, odbiegającą w dużej mierze od zaleceń lekarskich. Alkoholu im nie brak. Ale poza wszystkim przez trzy tygodnie Roman, Witek i Stefan nawiązują przyjaźń, która stanie się dla nich czymś szczególnym.
Nasi bohaterowie już od początku wplątują się w serię wypadków i przezabawnych zdarzeń. Winne są temu alkohol, kiełbasa i używki – nic dziwnego, że przychodzą im do głowy dziwne pomysły. Każdy dzień zaczyna się od kaca i przypominania sobie zdarzeń dnia poprzedniego. W sanatorium mężczyźni rywalizują, również o kobiety. Żaden z nich nie jest jednak zbyt błyskotliwym podrywaczem. Wciąż kombinują, tworzą nowe plany i mimo wszystko trzymają się razem.
Świat przedstawiony w spektaklu nazwany jest postkomunistycznym molochem. Faktycznie, sztuka uzewnętrznia wiele naszych polskich przywar, cech, z których słyniemy na świecie, i nie chodzi tu wyłącznie o słabość do napojów wysokoprocentowych. Mamy więc kradzieże, opieszałość policji, zmyślanie i koloryzowanie na temat własnego życia. I mnóstwo paradoksów związanych z naszą polską rzeczywistością: ciągłymi remontami i bywaniem w szpitalach, gdzie prędzej zachorujesz na coś nowego, niż wyjdziesz z choroby, na którą cię pierwotnie leczono. Mimo wszystko rzeczywistość tę podano w tak lekki i niesamowicie humorystyczny sposób, że nie pozostaje nic innego, jak tylko się śmiać.
To, że widz śmieje się cały czas, niemal od początku, jest zresztą zasługą świetnych dialogów. Te podziałały jak zastrzyk humoru prosto w organizm. Starsi widzowie, nieustannie rozbawieni, co chwila inicjowali oklaski. Młodsi natomiast, mimo że rzeczywistość przedstawiona w spektaklu jest dla nich po części obca, także wyszli z sali z uśmiechem. Mikołaj Cieślak, Michał Piela i Jakub Wieczorek stworzyli dobre, oddające naszą polskość kreacje. Panowie różnią się od siebie diametralnie na każdej płaszczyźnie, razem jednak tworzą wybuchową całość i dopełniają się na scenie. Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza Jakub Wieczorek, którego oglądało się i słuchało z wielką przyjemnością. Aktorzy mieli do dyspozycji jedynie trzy krzesła – rekwizyty ograniczono do minimum. Wystarczyły jednak zdolności aktorskie, no i może drobna charakteryzacja, żeby zafundować widzom doskonałe widowisko.
Zdrówko! to dynamiczna komedia. Błyskotliwe dialogi, przezabawne pointy i cięte riposty bohaterów… nie ma czasu na nudę. Jedyne, czego możemy żałować, to że spektakl kończy się tak szybko, gdy miałoby się ochotę na więcej. Zdrówko! to dawka uzdrawiającego humoru i kuracja, która uleczy (zapewne) każdego.
Aleksandra Iwaniuk, Teatralia Warszawa
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 83/2014
Teatr Capitol w Warszawie
Zdrówko!
Robert Górski
reżyseria: Robert Talarczyk
muzyka: Michał Piastowicz
kostiumy: Ilona Binarsch
produkcja: GNP
obsada: Arkadiusz Janiczek/Jakub Wieczorek, Mikołaj Cieślak, Michał Piela
premiera: 9 grudnia 2013
fot. archiwum teatru
Aleksandra Iwaniuk – studentka I roku studiów magisterskich na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna, specjalność komunikacja medialno-marketingowa na UKSW w Warszawie.
Widziałem spektakl w Juracie z trio Cieślak-Pręgowski-Janiczek. Zdecydowanie nie polecam. Autor sztuki poszedł na łatwiznę, nie wykorzystując potencjału tematu. Humor jest prymitywny, na poziomie słabego polskiego kabaretu. Postaci płaskie, Pręgowski gra Pietrka z ,,Rancza”.
Widziałam spektakl w Szczecinie. Miałam wrażenie że aktorzy przyjechali na chałturę. Nasze szczecińskie kabarety sa o niebo lepsze, parę poziomów wyżej niż to co widziałam.