Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

Nowy Teatr w Warszawie, fot. Maurycy Stankiewicz

Gdyby teatr i introwertyzm weszły w związek, byłby to z pewnością związek trudny. Czym mógłby być teatr introwertyczny? Albo teatralny introwertyzm? Teatr swoim politycznym charakterem z łatwością może zgnieść wpisaną w introwertyzm wrażliwość, a introwertyzm swoją romantycznością potrafi wpędzić teatr w pułapkę reprodukowania klisz. Nic zatem dziwnego, że o tak powszechnych dziś problemach jednostki, jak depresja czy inne choroby psychiczne, uzależnienie od technologii i związane z nim przekształcenia ekonomii uwagi, chroniczne poczucie przemęczenia i bezradności oraz zanikanie obowiązujących form wspólnotowości, mówi się w teatrze stosunkowo rzadko. Teatralny kwartet – złożony z Michała Borczucha, Bartosza Dziadosza, Doroty Nawrot i Tomasza Śpiewaka – mimo wszystko przyjmuje właśnie perspektywę jednostkową. Punktem wyjścia spektaklu jest specyficzne miejsce, gdzie przecinają się różne kategorie: vita activa i vita contemplativa, refleksja i komentarz, autentyczność i odgrywanie oraz metafora i dosłowność.

Amator i Walden, czyli życie w lesie to z kolei zestawienie, które aż prosi się, żeby je obśmiać. Na szczęście spektakl nie jest zaledwie satyrą na kulturę pokolenia Solidarności, która w niektórych kręgach pozostaje nieprzebranym źródłem mądrości, ani na lifestylowe zbliżenie się do natury, zeszłosezonowe hygge i tym podobne historie. Czym zatem jest?”

Takie postawienie sprawy pozwala między innymi wyjść z jednoznacznie krytycznej pozycji, która z łatwością może zneutralizować siłę przekazu. Cóż, wyjście to wydaje się czymś, co powinno było przydarzyć się polskiemu teatrowi dawno temu, jednak takie stwierdzenie w kontekście twórczości Borczucha jest trochę nie na miejscu; reżyser w kwestii polityczności zawsze odznaczał się wyczuciem. Z drugiej strony, powiedzieć, że jego teatr jest empatyczny, to jakby nic nie powiedzieć. Od jakiegoś czasu robi się w nim bardziej niepokojąco niż zwykle – cechujące go otwartość formy i dramaturgiczny minimalizm, które dotychczas dawały poczucie lekkości, zostały prawie całkowicie wyeliminowane. W Żabach (STUDIO teatrgaleria, 2018) było to dość uderzające, ale spektaklowi nie brakowało jednocześnie dużej dozy zabawy i frywolności; Czarne papugi (Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie, 2018), kwestionujące przyzwyczajenia percepcyjne oraz pozycję widzek i widzów, dały możliwość odważniejszego eksperymentowania z formą; w Kinie moralnego niepokoju formę tę, dodatkowo podkreśloną tematami i nastrojami spektaklu, widać gołym okiem. Samochody, samochody Józefa Robakowskiego, pozornie dynamiczne i radosne, traktują o monotonii i alienacji; inspirowana wideoperformansem artysty scenografia również skupia w sobie sporą dawkę sprzecznych emocji, które pozostają obecne aż do końca spektaklu. Zatarcie granic między umownością a dosłownością niepokoi, a konkret co chwilę rozbija iluzję po to, żeby zaraz samemu się nią  stać. Anonsujący fragmenty Amatora samochodzik z przypiętymi balonikami, w który wcielił się Bartosz Bielenia, jest trochę śmieszny, a trochę straszny; Krzysztof Zarzecki pozostaje sobą tak bardzo, że aż trudno stwierdzić, czy cokolwiek odgrywa, dzięki czemu jego Thoreau zachowuje resztki wiarygodności. Subtelności w rodzaju białego szumu pojawiającego się kilkakrotnie na scenografii oraz poszatkowanej muzyki nie pomagają odnaleźć spokoju. Gdzie w tej dojmującej neurozie formy szukać empatii? Amator i Walden, czyli życie w lesie to z kolei zestawienie, które aż prosi się, żeby je obśmiać. Na szczęście spektakl nie jest zaledwie satyrą na kulturę pokolenia Solidarności, która w niektórych kręgach pozostaje nieprzebranym źródłem mądrości, ani na lifestylowe zbliżenie się do natury, zeszłosezonowe hygge i tym podobne historie. Czym zatem jest? Może po kolei.

Amator mimo swego kultowego statusu (a może właśnie dzięki niemu?) został w spektaklu potraktowany dość instrumentalnie, odegrano bowiem bezceremonialnie kilka jego scen w skali 1 : 1. Piotr Polak jako Jerzy Stuhr jako Filip Mosz jest prześmieszny, jednak to raczej śmiech przez łzy: w jego roli widać jak na dłoni ukryte w kinie „przebudzenia prostego człowieka” seksizm i żądzę władzy symbolicznej. Zawarte w nim wezwanie do działania w sferze publicznej staje się tutaj przede wszystkim narzędziem wykluczania, wykorzystywanym przeciwko żonie Mosza, odegranej przez Dominikę Biernat. Słynne skierowanie kamery na własną twarz, które miało świadczyć o autorefleksji, jest zreprodukowane bez fanfarów i patosu, a gest ten nie stanowi żadnej pointy; zostaje wykonany właściwie po to, żeby od razu zniknąć. Zobrazowana w filmie nowa wersja polskiego vita activa zdążyła się głęboko przekształcić, a obietnica anarchosyndykalistycznego społeczeństwa czasów Solidarności została po transformacji ustrojowej zgnieciona przez nieszczęsną filozofię polskiego indywidualizmu. Jednak stwierdzenie, że twórczynie i twórcy odcinają się w ten sposób od ideałów tamtych czasów i wzywają do refleksji nad nowymi możliwościami społecznego zaangażowania byłoby dość naiwne – w końcu obecność na manifestacjach, a może nawet zamysł nad innymi formami wspólnotowości, staje się dziś częścią habitusu uprzywilejowanej klasy średniej, która tworzy widownię Nowego Teatru.

Nie mówię tego bynajmniej ironicznie: współczesne postacie w spektaklu nie kierują się starymi ideami, a nadal są co najmniej zagubione. Praktyki oporu w postaci radykalnego wycofania się w sferę prywatną czy ucieczki na łono przyrody kompromituje się tu od samego początku. Spektakl otwiera bardzo czytelna scena, w której dookoła elementu scenografii bezcelowo krążą „statyści na planie filmowym, którzy wykonują swoją pracę przez dwanaście godzin dziennie” (Bartosz Bielenia, Ewelina Pankowska, Eliza Rycembel). Stawiane przez nich pytania – co jeść, co czytać i co oglądać na Netflixie – byłyby urocze, gdyby nie kryjące się za nimi brak sprawczości i odcięcie od rozumianej jakkolwiek „istoty rzeczy”, obowiązkowo zanurzone w głębokiej depresji. Pośród Statystów krąży mistyczny Thoreau, szkoda tylko, że jako strażnik natury funkcjonuje w zabetonowanym mieście, dosłownie kręcąc się na środku ulicy, a jego receptą na niedomiar empatii jest polowanie na króliki i wyciąganie z nich bebechów. Wynurzenia dotyczące słuszności życia blisko natury i absurdalności pracy zarobkowej to głos minionej epoki, który wyraża coraz bardziej nieosiągalne pragnienia i mgliste nadzieje żyjących współcześnie. Strategie reżyserskie nie są jednak, jak mogłoby wynikać z dotychczasowego opisu, jednoznacznie autorytarne lub nachalne w zarządzaniu emocjami. Minorowe nastroje ustępują w słodko-gorzkiej scence nad jeziorem, w której czas teatralny staje się wybitnie iluzyjnym i kojącym czasem filmowym. Borczuch dał już wyraz swoim filmowym fascynacjom, realizując Warany z Komodo, a tym razem przemyca filmowe środki wyrazu do teatru po to, aby na chwilę wyrwać bohaterki i bohaterów ze stanu ciągłego zawieszenia.

Figura „statysty” czy „aktora” w spektaklu nie pełni wyłącznie funkcji metafory – trzeci wątek tworzy właśnie rodzeństwo aktorów (Maja Ostaszewska, Marek Kalita, Jacek Poniedziałek). Są oni przykładem „zagubienia w praktyce”: siostra jest lewicującą celebrytką, która przeprowadza wywiady z Olgą Tokarczuk, ale dwóm braciom nie wiedzie się już tak dobrze, bo jeden kopie torf, a drugi traci głos; cała trójka dziedziczy działkę, a następnie próbuje wynegocjować między sobą odpowiedni jej podział. Ich perypetie są kompletnie serialowe, chwilami wręcz oklepane, ale właśnie dzięki temu zyskują na wiarygodności. Widoczna w nich przepaść między życiem społecznym a prywatnym mogłaby świadczyć o zakłamaniu postaci, jednak demaskatorskie inklinacje tego określenia zdecydowanie nie są w zgodzie ze specyfiką spektaklu. Zakłamanie nie jest czymś, co twórczynie i twórcy przedstawiają jako problem; tutaj staje się ono raczej nieodłączną i poniekąd znośną częścią współczesnego życia. Wiele napięć znajduje w tym wątku ujście, choć nie powinno się o nim myśleć jako o syntezie dwóch pozostałych – uwydatnia on raczej ogólne podejście twórczyń i twórców do scenicznych podmiotów. Jeden z nich ma siekierę, drugi – kamerę – wzorzec zakochanej w sobie męskości to być może wszystko, co pozostaje z metafizyki Thoreau i heroizmu Mosza, ale ostatecznie nie o to tu chodzi. Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji.

Zaryzykuję stwierdzenie, że stosunek Borczucha do formy staje się, w pewnym bardzo specyficznym sensie, pasywno-agresywny: doprowadzając ją do kryzysu, reżyser zrzuca z sytuacji teatralnej ciężar szemranej empatii, ale tylko po to, żeby ta do niej powróciła, jednak pod zupełnie inną postacią. W świecie Kina moralnego niepokoju bohater-indywidualista przestaje wywoływać poczucie słuszności i wzniosłości, a jego walka z depresją i ciężarem rzeczywistości wzrusza dopiero w momencie, w którym nawiązuje on z kimś kontakt. Empatia nie jest zaprogramowana tak, aby płynąć z widowni na scenę, ale rodzi się między podmiotami scenicznymi i to z nich emanuje. Twórczynie i twórcy koniec końców pozostają również wierni i empatyczni wobec samego pojęcia autorefleksji – w końcu pozostaje ono w centrum Amatora i Walden, czyli życie w lesie. Autorefleksja to zresztą być może jedna z niewielu czynności, którą teatr może wykonywać z powodzeniem.

Nowy Teatr w Warszawie
Kino moralnego niepokoju
reżyseria: Michał Borczuch,
dramaturgia, scenariusz: Tomasz Śpiewak,
scenografia, kostiumy: Dorota Nawrot,
muzyka: Bartosz Dziadosz,
reżyseria świateł: Jacqueline Sobiszewski,
wideo, fotografia użyta w scenografii: Wojciech Sobolewski,
charakteryzacja: Monika Kaleta,
obrazy: Jan Płatek,
asystenci reżysera: Jeremi Pedowicz, Aleksandra Śliwińska,
obsada: Bartosz Bielenia, Dominika Biernat, Marek Kalita, Maja Ostaszewska, Ewelina Pankowska, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek, Eliza Rycembel, Krzysztof Zarzecki 
premiera: 25 kwietnia 2019 r.

Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

19 04 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

14 02 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

07 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

12 10 2019

W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

08 08 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP