„Gdyby ludzie dowiedzieli się, jak działają banki, wybuchłaby rewolucja” – takie stwierdzenie pada w jednej z początkowych scen najnowszego spektaklu Jana Klaty, Długu. Ironiczny ton tej wypowiedzi nie pozostawia żadnej nadziei na rzeczywistą przemianę kultury zbudowanej na fundamencie ekonomii – machiny zarządzające globalnymi finansami w optyce reżysera pozostają zbyt skomplikowane, by ktokolwiek mógł pojąć ich tajemnicze mechanizmy. Inscenizacja Klaty to próba zrozumienia istniejącego obecnie systemu ekonomicznego, oraz, co znacznie ciekawsze, postawienia diagnozy dotyczącej sytuacji jednostki funkcjonującej w świecie chłodnych kalkulacji.
Klata, podążając za refleksją Graebera, pokazuje w krakowskim przedstawieniu wieloznaczność tytułowego pojęcia oraz jego silne związki ze współczesną, zglobalizowaną kulturą.
Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. Punktem wyjścia spektaklu, a zarazem główną inspiracją reżysera są analizy Davida Graebera zawarte w studium Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat. Badania amerykańskiego antropologa wykraczają poza pole rozważań historyczno-ekonomicznych, zawierają także istotne spostrzeżenia dotyczące sytuacji człowieka w świecie rządzonym przez pieniądz oraz związane z tą sytuacją ważne pytania etyczne. Jego zdaniem na przykład kredyt jest nie tylko pojęciem z zakresu bankowości, ale – w szerszej perspektywie – czynnikiem kształtującym postrzeganie świata oraz wspierające różnego rodzaju niesprawiedliwości społeczne: „nie ma lepszego uzasadnienia stosunków opartych na przemocy niż przedstawienie ich w kategoriach długu – przede wszystkim dlatego, że ofiara sprawia wówczas wrażenie strony postępującej niewłaściwie” 1.
Klata, podążając za refleksją Graebera, pokazuje w krakowskim przedstawieniu wieloznaczność tytułowego pojęcia oraz jego silne związki ze współczesną, zglobalizowaną kulturą. Narracja spektaklu została rozbita na pojedyncze sceny, które nie tworzą jednorodnej fabuły, ale zostają powiązane ze sobą na zasadzie kolażu. Reżyser wybrał fragmenty dzieł należących do klasyki literatury (Zbrodnia i kara Dostojewskiego, Faust Goethego czy Kupiec Wenecki Szekspira) i zestawił je z historiami osób związanych z polityką (takich jak Elizabeth Warren) czy sztuką (zespół KLF). Dzięki takiej strategii spektakl może stać się ogromnym wyzwaniem intelektualnym, postawionym przed publicznością. Zachęca bowiem do poszukiwania znaczenia tytułowego pojęcia oraz jego konotacji z innymi utworami. Wielość i odmienność przywoływanych kontekstów może jednak wzbudzić poczucie zagubienia oraz niepewności. Reżyser buduje coraz dłuższe ciągi skojarzeń, stopniowo oddalając się od pierwotnego, ekonomicznego znaczenia terminu dług.
Najbardziej intrygująca jest perspektywa moralna, uwypuklona w spektaklu poprzez przywołanie dwóch wielkich tradycji, fundamentalnych dla europejskiej myśli etycznej – chrześcijaństwa oraz filozofii greckiej, reprezentowanej przez Sokratesa. Właśnie rozważania etyczne wydają się stanowić punkt ciężkości inscenizacji. Na scenie odegrano fragment pochodzący z pierwszej księgi Państwa Platona, w którym sprawiedliwość zostaje zdefiniowana jako „prawdomówność […] i oddawanie, jeśli ktoś coś od kogoś weźmie” 2. Obnażanie związków między moralnością a sytuacją kredytu stanowi klucz, za pomocą którego dobrano także liczne nawiązania do tradycji biblijnej. W jednej ze scen aktorzy i aktorki modlą się słowami Modlitwy Pańskiej, posługując się jej dosłownym tłumaczeniem z języka greckiego: „i odpuść nam nasze długi, jako i my odpuszczamy naszym dłużnikom”. Modyfikacja powszechnie znanego tekstu wprowadza istotną zmianę w postrzeganiu relacji między człowiekiem a Bogiem – w spektaklu wielokrotnie porównywanej do stosunków na linii kredytobiorca-wierzyciel. Każdy grzech stanowi swego rodzaju zadłużenie u Boga. Kolejne grzechy narastają do tego stopnia, że w pewnym momencie stają się niemożliwe do spłacenia. W tym kontekście istotne wydaje się pytanie o miłosierdzie, wypowiedziane przez Marcina Czarnika. Aktor przedstawia nowatorskie odczytanie biblijnej historii zbawienia. Jego zdaniem Bóg stał się człowiekiem po to, aby własnym ciałem spłacić kredyt, jaki zaciągnęła u niego ludzkość. Czarnik wyraża swój brak wiary w podobny akt bezinteresownej dobroci – przecież, zgodnie z przypomnianym parokrotnie głównym przesłaniem spektaklu, istotą długu pozostaje czyjś zysk.
Całe spektrum relacji międzyludzkich analizują scenie: Bartosz Bielenia, Marcin Czarnik, Małgorzata Gorol i Monika Frajczyk, wcielający się wymiennie w postacie zarówno dłużników/dłużniczek, jak i wierzycieli/wierzycielek. Swobodne przejścia między odgrywaniem odmiennych ról pozostają istotne na poziomie metaforycznym. Granice między statusem „pana/pani” i „niewolnika/niewolnicy” w świecie kapitalistycznym stają się tak płynne, że każdy może być czyimś dłużnikiem bądź dłużniczką, a jedynym zwycięzcą tej nieuczciwej gry (w spektaklu porównanej do maszyny losującej) pozostaje system. Stworzenie tak rozbudowanego kolażu wątków nie byłoby możliwe, gdyby nie wszechstronny talent zespołu aktorskiego. Wszyscy wykonawcy i wszystkie wykonawczynie podjęli się odegrania kreacji niezwykle skomplikowanych pod względem psychologicznym. Każdej z nich zostaje poświęcona jedynie krótka chwila, a mimo to członkom i członkiniom zespołu udaje się uchwycić złożoność charakterologiczną odgrywanych postaci.
Analogia sytuacji „dłużnik-wierzyciel”, na poziomie symbolicznym, zostaje przedstawiona za pomocą scenografii oraz kostiumów (Mirek Kaczmarek), które zaprojektowano w oparciu o matematyczną zasadę symetrii. Twórcy i twórczynie stawiają przed widzami i widzkami zwierciadło, zarówno w sensie dosłownym (podłoga sceny oraz sufit zostały zabudowane lustrami), jak i metaforycznym – na scenie opisują i komentują pozateatralną rzeczywistość. Otrzymane w ten sposób wrażenie istniejącej na wielu poziomach symetrii przypomina, że w świecie kapitalizmu także osoba udzielającą pożyczki, pozorna beneficjentka systemu, ostatecznie będzie zmuszona do zaciągnięcia kredytu. Prosta, lecz efektowna scenografia została dopełniona przez ekstrawaganckie stroje, uszyte w taki sposób, że góra i dół oraz przód i tył każdego z kombinezonów stanowią swoje odbicia – takie same elementy znajdziemy po przeciwległych stronach kostiumu. Istotnym elementem scenografii jest także dym wydobywający się z elektronicznych papierosów palonych przez zespół aktorski. Zamglona scena podkreśla sytuację ludzi zagubionych w niejasnym systemie, którzy – niczym w greckiej tragedii – poprzez niewiedzę sprowadzają na samych siebie nieszczęście.
Szeroka perspektywa, w jakiej umieszczono pojęcie długu, stopniowo przeistacza się w refleksję nad dramatem jednostki. W jednej z końcowych scen Czarnik opowiada historię zadłużenia się: potrzeba zakupu nowego mieszkania doprowadziła go do zaciągnięcia kredytu we frankach szwajcarskich, jedynego, jaki został mu przyznany. Monolog przybiera formę intymnego wyznania, w którym zacierają się granice między światem wykreowanym na scenie a rzeczywistością pozateatralną – pewne elementy opowieści pokrywają się z życiem samego aktora (m.in. imię, wykonywany zawód). Nie zostaje wprawdzie powiedziane, które wątki pozostają faktem biograficznym, a które stanowią wyłącznie kreację sceniczną, nie wydaje mi się to jednak istotne dla treści samego spektaklu. Rosnący dług osiągnął niewyobrażalną, milionową kwotę, niemal niemożliwą do spłacenia oraz uczynił bohatera-aktora niewolnikiem systemu poprzez odebranie mu niezależności finansowej. Ogromna suma zostaje dobitnie skontrastowana z niską „wyceną” wartości rynkowej wizerunku Czarnika. Dyrektorka banku wystawiła do sprzedaży na portalu allegro zdjęcie Czarnika z jego autografem, którego wartość oceniła na marne jeden złoty siedemdziesiąt trzy grosze.
Obnażenie przemocowych aspektów moralności opartej o matematyczne kalkulacje win i spłat, a także negatywnych skutków współczesnego systemu ekonomicznego, zbiega się z pytaniem o możliwość odejścia od podobnego schematu kulturowego oraz zbudowania nowego porządku społecznego, nieopartego o kruche i niewidzialne (zwłaszcza w dobie płatności elektronicznych) mechanizmy finansowe. Parokrotnie widzimy przejawy buntu wobec obecnej kultury, takie jak chociażby anarchistyczny gest spalenia miliona funtów przez członków zespołu KLF – Billa Drummonda oraz Jimmy’ego Cauty’ego, którzy w 1994 r. wypłacili z banku, a następnie zniszczyli w ogniu dorobek swojego życia. Przywołanie tej autentycznej historii stanowi pesymistyczną puentę spektaklu. Scena nawiązuje do konwencji telewizyjnego talk show, w którym muzycy, jako goście programu, stają przed swego rodzaju sądem – publicznością w studio. Monika Frajczyk brawurowo wciela się kolejnych widzów i widzki, z różnych perspektyw komentując performans. Dominującą reakcją odgrywanych postaci pozostaje gniew oraz niedowierzanie – gest artystów nie wywołał rzeczywistych przemian w ich sposobie myślenia o pieniądzu. Sami muzycy pytani o znaczenie swojego czynu nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego to zrobili. Kończąca spektakl piosenka Sama Cooke’a A change is gonna come, zwłaszczaw ustach Czarnika, zyskuje gorzko ironiczny wymiar: prawdziwie rewolucyjna zmiana nie nadejdzie.
Teatr Nowy Proxima w Krakowie
Dług
na podstawie książki Davida Graebera Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat
reżyseria: Jan Klata
scenografia, kostiumy: Mirek Kaczmarek
asystent scenografa: Krystian Szymczak
muzyka: Jacek Lemiszewski
światło: Wojciech Kiwacz
dźwięk: Tadeusz Sawka
choreografia: Maćko Prusak
obsada: Marcin Czarniak, Małgorzata Gorol, Bartosz Bielenia, Monika Frajczyk
premiera: 14 września 2019.