Tragizm w czarnym kolorze (Murzyni)

Tragizm w czarnym kolorze (Murzyni)

Szkatułkowa budowa dramatu Jeana Geneta Murzyni, mimo iż kusi swoją atrakcyjnością, nastręcza wiele problemów reżyserskich i aktorskich. Sztuka napisana w dobie dekolonizacji ludów afrykańskich przeznaczona była dla grupy czarnoskórych studentów i stanowiła satyryczną ilustrację wyobrażeń białych na temat czarnych. Problem rasizmu został ujęty przez Geneta w metateatralnej, poetyckiej metaforze: murzyński zespół przedstawia białej publiczności spektakl oparty na morderstwie białej kobiety, dodatkowo widzami są biali reprezentanci kolonialnej władzy, czyli królowa, sędzia, gubernator i misjonarz. Lustrzana formuła sztuki, w której obserwują się dwie rasy, zostaje wzmocniona efektem zaskoczenia, kiedy okazuje się, że tak naprawdę biali są zamaskowanymi czarnymi. W rzeczywistości  jest więc to ironiczna opowieść czarnych o nich samych, o tym, jak widzą ich biali oraz jak czarni stają się ostatecznie takimi, za jakich biali ich uznają.

Królewski dwór w reżyserii Pawła Świątka to zwarta, trzyosobowa grupa, która zawsze trzyma się razem, niczym ruchoma rzeźba animowana rozkazami Królowej (Magdalena Koleśnik). Stojący obok niej Gubernator (Krzysztof Polkowski) oraz Lokaj (Karol Kubasiewicz) stanowią rodzaj filarów białej władzy. Usta całej trójki pokryte są białą pomadką, a oczy czarnym cieniem, co jest sygnałem ich ukrytej przynależności do czarnej rasy. Królowa ma na sobie sztywną, lazurową sukienkę-harmonijkę z bufiastymi rękawami, Gubernatorowi wszyto w getry i rękawy krokodyle czy też smocze łuski. Otwierający spektakl Archibald (Tomasz Chrapusta) za sprawą swojej różowej, włochatej kurtki oraz kolorowych ust i bokserek sytuuje się na granicy rasowych konfliktów. Jest konferansjerem, rozjemcą , medium pomiędzy sceną a widownią. Jest wreszcie rajskim ptakiem, trochę klaunem i komentatorem przedstawienia. Jego towarzyszka, Saint Nazaire (Helena Chorzelska), nieco bardziej aktywna na scenie za sprawą swojego pejcza, nadzoruje poczynania czarnych. Śnieżkę (Anna Paruszyńska)  wyróżnia białe body z rozłożystymi rękawami i krzykliwy głos, Wioskę (Charlotta Zielińska) łagodne usposobienie, a Dioufa (Bartosz Ostrowski) zdolność transformacji oraz pewna amorficzność.

Wszyscy aktorzy zajmują przypisane im miejsca – do białych należy prawa część sceny, zaś do czarnych lewa. Ascetyczna scenografia ma charakter pudełkowy, jej aluminiowe ściany odbijają ciepłe światło kilku zawieszonych w górze jarzeniówek. Z przodu sceny znajduje się symboliczny katafalk –  cokół z zawiniętych w sreberka białych czekolad. Czarni będą się nimi wkrótce narkotyzować, wciągając  rozsypane na podłodze wióry białej czekolady. Będą także zapychać usta zającami z  ciemnej czekolady, które (zamiast kukieł białych w dramacie) wyrzuci z siebie Diouf. Gra kolorów i faktur jest ciekawą strategią przedstawienia, mającą na celu uwypuklenie groteskowości postaci oraz ich zachowań. Wydaje się być także umiejętną próbą odpowiedzi na założenia dramatu przeznaczonego dla czarnoskórych aktorów. Ciężar nadmiaru dialogów w tekście zostaje w spektaklu zastąpiony plastycznością i rytmicznością gestów oraz repetycją krzyków. Czyni to sztukę niezwykle plastyczną, podkreśla jej karykaturalną wymowę poprzez zgeometryzowane kostiumy łączące pozornie niepasujące materiały i barwy. Postacie działają na scenie kolektywnie, tworząc integralny obraz obcego –  afrykańskiego dzikusa kojarzonego z małpimi podskokami i okrzykami. Inny jest jednak zabawny i niegroźny, jest komediantem i nieudolnym cyrkowcem, biali zresztą również bawią przerysowanym patosem. Zdeformowany i wynaturzony świat odczuć można przede wszystkim na poziomie koncepcji kostiumów, karykatura mogłaby zostać uzupełniona głębszym studium gestu, mimiki twarzy-maski, za którą kryją się biali imitujący czarnych czy też po prostu biali aktorzy wchodzący w rolę czarnych. Zamiast krzyków, będących tutaj podstawowym komponentem warstwy dźwiękowej, narzędziem deformacji i odrealnienia mógłby być głos. Trudność płynąca z przeznaczenia dramatu Geneta dla czarnoskórych aktorów spowodowała niestety brak „gry luster”, o której mówił w tekście Diouf, brak finalnego rozpoznania białych, będącymi de facto czarnymi, brak w ogóle głosu czarnych. Jest to jednak wpisane w sztukę Geneta ryzyko, którym zafascynowali się młodzi artyści i wykazali się niezwykłą sceniczną pasją. Scena pulsowała ich energią, a pasja – mimo niejednokrotnej  nieczytelności teatralnych znaków – stała się najistotniejszym oraz najatrakcyjniejszym budulcem sztuki.

Justyna Biernat, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 94/2013

Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Krakowie

Jean Genet

Murzyni

reżyseria: Paweł Świątek

scenografia: Karolina Mazur

opieka pedagogiczna: Adam Nawojczyk

obsada: Tomasz Chrapusta, Charlotta Zielińska, Anna Paruszyńska, Magdalena Koleśnik, Karol Kubasiewicz, Krzysztof Polkowski, Helena Chorzelska, Bartosz Ostrowski

premiera: 22 marca 2014