Trucizna o smaku porzeczkowym (Arszenik i stare koronki)
Przezacne siostry Brewster nie słyszały najwidoczniej, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. I że tyczy się to także (a może przede wszystkim) przesady w uszczęśliwianiu bliźnich. W przypadku staruszek świadomych popełnianego przez nie zła można długo dyskutować, ale jedno jest pewne – Arszenik i stare koronki dostarcza urokliwej rozrywki.
To jeden z tych spektakli, nad którymi nie trzeba się jakoś szczególnie pochylać, aby uchwycić myśl reżysera. Krytykom może się podobać lub nie, ale specjalnie nie ma się do czego przyczepić. Taki teatralny samograj. By jednak w pełni się nim cieszyć, trzeba odłożyć na bok wygórowane oczekiwania intelektualne i dać się porwać historii. A ta, poprowadzona wedle najlepszych wzorców z gatunku czarnej komedii, nadaje się w sam raz na wolny wieczór po męczącym tygodniu. Jest jednak jeszcze coś, co wyraźnie wyróżnia to przedstawienie na tle wielu innych.
Chodzi o aurę. O dający się wyczuć nawet w trzecim rzędzie zapach marmolady i biszkoptów przygotowanych na podwieczorek. O odchodzącą w niepamięć elegancję szali, korali i starych koronek. I wreszcie – o unoszący się w powietrzu kurz. Tak się po prostu już nie gra. Tradycyjny sposób opowiadania odszedł na dobre po śmierci podmiotu, końcu historii i kresie Wielkich Narracji. Może i współczesnemu teatrowi gdzieś tam po drodze poplątał się język i utracił on zdolność snucia opowieści. Tymczasem nieśmiertelna wydaje się tęsknota za opisem zdarzeń zamkniętych w całość. I właśnie teatralną odpowiedzią na tę potrzebę jest przedstawienie wyreżyserowane przez Krzysztofa Babickiego.
Fabuły nie zdradzę, byłoby to wysoce niestosowne w przypadku tego spektaklu, pełnego nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń. Dla zainteresowanych wskazówka – Arszenik… to także ukłon w stronę fantazji na temat młodości naszych babć i dziadków. Na deskach Słowackiego jeden z takich wyobrażeniowych scenariuszy urzeczywistnia się w konwencji czarnego humoru. I chwilami naprawdę przeraża, kiedy u fundamentów otrucia leżą szlachetne intencje. Otrucia z premedytacją, trzeba koniecznie dodać.
Jeśli przyjrzeć się bliżej poszczególnym elementom składowym spektaklu Babickiego, w ogólnym rozrachunku na pierwszy plan wybiją się umiar i poprawność. Ilustracyjna muzyka i scenografia są właśnie takie, jakie powinny być; jednak z pamięci ulecą szybko. Raz lepsze, raz gorsze aktorstwo także ułatwia podążanie za wartką akcją. Nie widać tu ducha zespołowości, bo każdy z artystów wydaje się nieco zamknięty w świecie własnej kreacji scenicznej. Momentami – na rzecz utrzymania tempa – po prostu brakuje miejsca na cyzelowanie aktorskich niuansów.
Inaczej przedstawia się sprawa ze spiritus movens, czyli siostrami Brewster. Dla Anny Polony jako Abby można wypić nie kieliszek, a całą butlę wina z arszenikiem. Choćby to był ostatni trunek w życiu – warto! W postaci staruszki kumulują się wszystkie te cechy, które składają się na wyjątkową osobowość sceniczną Polony. Czarująca łagodnością despotyczność, bezkompromisowość, urok osobisty i poczucie humoru chwilami doprowadzające interlokutora do lekkiego zakłopotania.
Urszula Popiel jako Marta dzielnie towarzyszy scenicznej siostrze, jednak trudno byłoby jej mierzyć się z filigranowym wulkanem energii, jakim niewątpliwie jest Polony. Zresztą – po co. Popiel emanuje dobrocią i delikatnością, bez dodatku władczości, co jeszcze bardziej podkreśla diaboliczność działań siostrzanego duetu. Uzupełniają się cudownie, właściwie jedna kreacja bez drugiej traci sens.
Przedstawieniu wróżę długie, sceniczne życie. Bynajmniej nie dlatego, że jest rewelacyjne. Dziwnie to może zabrzmi, ale odznacza się zwykłością. Staroświeckością wręcz, ale taką, bez której nie udałoby się wytyczyć standardów dla współczesnych inscenizacji.
Agnieszka Dziedzic, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia” 110/2014
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Joseph Kesselring
Arszenik i stare koronki
reżyseria: Krzysztof Babicki
asystent reżysera: Sławomir Rokita
scenografia: Marek Braun
kostiumy: Sławomir Smolorz
choreografia: Jacek Tomasik
obsada: Anna Polony, Urszula Popiel, Maciej Jackowski, Krzysztof Jędrysek, Tomasz Wysocki, Tadeusz Zięba, Feliks Szajnert, Wojciech Skibiński, Natalia Strzelecka, Jerzy Światłoń, Tomasz Augustynowicz, Grzegorz Łukawski, Rafał Sadowski
premiera: 22 marca 2014
fot. Piotr Kubic
Agnieszka Dziedzic – rocznik 1987, studentka dramatologii – UJ, od 2008 roku związana Internetowym Magazynem Teatralnym „Teatralia”, gdzie publikowała swoje teksty i pełniła funkcję redaktora oddziału Kraków. Interesują ją „błędy” w sztuce – teatr, który nie chce być modny, architektura, która potrafi odstraszyć, literatura, która bredzi, choć czyni to z urokiem. A ostatnio także teatr lalek.