W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

Krakowski Teatr Tańca, fot. Tomasz Ćwiertnia

W połowie czerwca bieżącego roku Krakowski Teatr Tańca powrócił do spektaklu Takarazuka camp. Eryk Makohon – główny organizator, reżyser i choreograf teatru zaangażował do wznowienia zupełnie nowy zespół tancerek, co każe patrzeć świeżym okiem na tegoroczne przedstawienie – bez konieczności porównywania zmian wizualnych czy tanecznych rozwiązań. Twórcy w odświeżonej odsłonie ponownie podejmują te same tematy: konstruowania płci kulturowej oraz jej stereotypowego postrzegania przez społeczeństwo.

Krakowski Teatr Tańca, fot. Tomasz Ćwiertnia

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni. W latach 20. Takarazuka była miejscem, w którym tworzono rewie i wodewile, a po wojnie zaczęto wystawiać tam także zachodnie hity teatralne i broadwayowskie musicale. Zorganizowano również przyteatralną szkołę dla dziewcząt, gdzie w surowej dyscyplinie kształcono przyszłe aktorki – od początku uczono je, w jaki sposób odgrywać otokoyaku 1 i musumeyaku 2. Instytucja ta działa do dziś w bardziej skomercjalizowanej, aczkolwiek niezmienionej formie – zasada kształtowania zespołu oraz podział na sceniczne emploi pozostały. Twórcy Krakowskiego Teatru Tańca dostrzegli w programie artystycznym i pedagogicznym Takarazuki realizację opresyjnego i opartego na stereotypach modelu „wytwarzania” kobiecości i męskości.

Spektakl rozpoczyna się od krótkiego wykładu wygłoszonego przez performera (Paweł Łyskawa), który przytacza historię japońskiej grupy, nadmieniając przy tym, że teatr Takarazuka został założony przez mężczyzn (!). Przywołuje także słowa badaczek zajmujących się w ramach swojej refleksji teoretycznej płcią kulturową i dotyczącymi jej stereotypami – Judith Butler, Simone de Beauvoir i innych. Słynne zdanie tej drugiej: „nikt nie rodzi się kobietą, lecz się nią staje” określa punkt wyjścia przedstawienia, a jego echa pobrzmiewają przez kolejną godzinę. Wytworzona dzięki początkowemu przemówieniu perspektywa, która wpłynęła na mój odbiór spektaklu, opiera się na dobrze rozpoznanej tezie – performatywny charakter płci jest przedmiotem dyskusji od kilku ostatnich dekad, a jej rozmaite konceptualizacje są znane nie tylko w środowiskach akademickich. Inspiracja dalekowschodnią kulturą przeniesiona na język tańca mogłaby mimo tego wywołać doświadczenie pobudzające do przemyślenia na nowo tematów dominacji i podległości, które obecnie nie leżą w centrum naszego (jako społeczeństwa) zainteresowania. Także nieoczywiste przetworzenie japońskiego konceptu kształtowania zespołu teatralnego przez zachodnią kulturę i konfrontacja z lekko przykurzonym ujęciem tematu przez odniesienia do wybranych teoretyczek oraz miejscem wystawienia (Cricoteka) wydały mi się intrygujące. Pomimo tego po zobaczeniu wstępu miałem pewne obawy czy na scenie nie zostaną w zmienionej formie powtórzone przemocowe mechanizmy z początków funkcjonowania Takarazuki. Temat kobiecości mógłby zostać przed reżysera podjęty w taki sposób, że patriarchat jako struktura władzy przenikająca relacje społeczne zostałby usankcjonowany, a nie podważony. Pozycja choreografa-mężczyzny w opisywanej produkcji zaczęła więc wydawać mi się problematyczna.

Krakowski Teatr Tańca, fot. Tomasz Ćwiertnia

Tuż po wykładzie na scenie pojawia się piętnaście tancerek ubranych w jaskraworóżowe, sięgające uda buty oraz białe topy i spodenki. Twórcy stopniowo przeprowadzają nas przez etapy treningu, w wyniku którego mają się one stać kobietami. Później wykonywane są synchronicznie układy, nawiązujące do rewiowych, wspólnych choreografii japońskiej grupy, przeplatające się z solowymi lub kilkuosobowymi etiudami. Głównym i niezwykle wyrazistym elementem upłciowienia tancerek staje się wspomniany ubiór, ale także materiał, z którego został on wykonany. W wyrazisty sposób zostaje to zasugerowane w scenie, w której jedna aktorka układa na drugiej efemeryczną sukienkę z płachty w kolorze fuksji, co symbolicznie ukazuje konstruowanie kobiecej normatywności. Wzajemne ubieranie się przywodzi na myśl przenoszenie i podtrzymywanie najbardziej wyrazistego wzorca wizualnego – stroju. Dramaturgia ruchu jest w dużym stopniu zbudowana na fizycznych ćwiczeniach przywodzących na myśl siłowanie się i dochodzenie do granic wytrzymałości podczas swoistej tresury. Tematem każdej z etiud jest przymus performowania według ustalonych zasad.

Z kolei jednym z najbardziej sensualnych momentów w spektaklu wydaje się ten dotyczący erotycznej relacji między kobietami. W dwójkowych etiudach tematyzowane jest lesbijskie pożądanie, oparte o intymną cielesność. Kobiety delikatnie, ale zmysłowo dotykają wzajemnie swoich ciał, co wskazuje, że wewnątrz żeńskiej społeczności tworzą się więzi oparte nie tylko na siostrzeństwie, ale również erotyzmie. Innym razem pokazana jest wymuszona zabawa „w łapki” pomiędzy kobietami, podczas której jedna z nich, krzycząc i wijąc się po podłodze, próbuje wydostać się z kółka osób o groteskowych uśmiechach. W tamtej chwili opresja nie jest już tylko zewnętrznym czynnikiem związanym z męską perspektywą wygłoszonego na początku wykładu, ale oddziałuje również wewnątrz grupy, a twórcy zdają się diagnozować jej możliwe wpływy.

Krakowski Teatr Tańca, fot. Tomasz Ćwiertnia

Nadużywam słów „fragmenty”, „momenty” czy „etiudy”, ponieważ bardzo wyraźnie widać, że spektakl został zbudowany z kilku części przygotowanych osobno. Taka kompozycja utrudnia uchwycenie zasady organizującej dramaturgię Takarazuka camp – widzowie są przeprowadzani przez kolejne fragmenty, ukazujące wpływ opresyjnego wzorca płci na konstruowanie jednostkowej podmiotowości. Mimo tego rozpoznania każda z tancerek zostaje ostatecznie zunifikowana poprzez kostium, który nie jest neutralny – buty na wysokim obcasie, wykonane z przylegającego do ciała materiału skąpe ubrania wydają się dosadnie pokazywać, że są „przebrane” za kobiety. Konstrukcja spektaklu zmusza zatem do bardzo zróżnicowanych sposobów odbioru wytworzonych na scenie atmosfer. Sinusoidalna gra z emocjami widzów pozwala przeżywać taneczne sytuacje na skrajnie różne sposoby – fragmenty przedstawienia przybierają kształty od lekkich, burleskowych etiud po przeszywające momenty psychotycznych ruchów.

To, co najbardziej zapadło mi w pamięć, było widoczne w końcowej części spektaklu –fizyczne zmęczenie wykonawczyń. Jedna z tancerek (wraz ze swoim materialnym alter ego w tle sceny) wykonuje serię szybkich, ćwiczeniowych ruchów, dążących do ostatecznego wycieńczenia organizmu. Następnie cała grupa kobiet, stojąc na proscenium i wpatrując się w widownię, wyraża to, co w tańcu klasycznym jest niechętnie prezentowane – wysiłek, fizyczne odruchy, szybkie oddechy.

Pod koniec przedstawienia na scenę powraca mężczyzna, którego widzieliśmy na samym początku. Tym razem jest on jednak ubrany w taki sam kostium jak kobiety (do wspomnianych elementów ubioru dochodzą jeszcze motocyklowe kaski unifikujące ciała). Fragmentowi towarzyszy utwór Amy Winehouse You Know I’m No Good – poprzednio rozpoczynający akcję i zagłuszający wprowadzający wykład. W finale widzimy powrót do męskiej perspektywy, która przez cały spektakl zawisła w powietrzu, jako początkowy komentarz. Tym razem mężczyzna nie dyskursywizuje kobiecości, ale ją performuje. Wyróżnia się on spośród tancerek, co dopełnia refleksję prowadzoną w ramach spektaklu. Celem zabiegu jest dostrzeżenie przez twórców normatywizujących mechanizmów nie tylko w kontekście płci żeńskiej. Jednak w zestawieniu ze scenami odgrywanymi przez tancerki w trakcie całego przedstawienia wątek ten umyka i staje się jedynie krótkotrwałym wtrąceniem na temat perspektywy odmiennej niż kobieca.

Krakowski Teatr Tańca, fot. Tomasz Ćwiertnia

Po obejrzeniu Takarazuka camp mam wrażenie, że twórcy zawarli w nim znacznie więcej niż tylko refleksję na temat konstruowania stereotypów dotyczących płci. Dostrzegalne są relacje władzy pomiędzy podmiotami silniejszymi i słabszymi (w tym przypadku normatywnego społeczeństwa nad żeńską enklawą oraz mężczyzn nad kobietami), tłamszenie jednostkowości, zmuszanie do powielania wzorców i brak możliwości wyjścia z zastanej hierarchii płci definiowanej przez binarną opozycję. Mimo zawartych w spektaklu przemyśleń, o których wspomniałem wyżej, do końca nie wiadomo, jaki ma być jego wydźwięk. Poruszone problemy pozostawiono bez komentarza czy choćby próby odwrócenia stanu rzeczy – zostają zaledwie przerobione w estetyczne, wizualne formy. Twórcy Krakowskiego Teatru Tańca zdają się pokazywać przez ten swoisty dzień z funkcjonowania grupy czy obozu (angielskie camp może oznaczać kampową estetykę, ale także obóz), że jedyna próba przekroczenia negatywnych wzorców płci na rzecz otwartego konstruowania siebie jest możliwa dzięki uwidocznieniu problemów, a nie walce z nimi. Po wyjściu ze spektaklu czuję się pozostawiony z szeregiem pytań i wątpliwości, w czym odnajduję największą wartość.

Krakowski Teatr Tańca
Takarazuka camp

reżyseria i choreografia: Eryk Makohon
scenografia: Eryk Makohon
muzyka: Marcin Żminkowski, Amy Winehouse
obsada: Tancerze Krakowskiego Teatru Tańca: Pamela Bosak, Angelika Mizińska, Magdalena Skowron, Paweł Łyskawa, Adeptki Krakowskiego Teatru Tańca: Renata Bobel, Anna Ferenc, Aniela Pramik, Dobrochna Sobek, Magda Targosz, Katarzyna Augustyn, Sylwia Chrząszcz, Agata Czyż, Olga Kalarus, Monika Kareł, Amelia Letniowska, Agnieszka Rajca
premiera wznowienia: 16 czerwca 2019

Przypisy
  1. jap. „rola męska”
  2. jap. „rola żeńska”
Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

19 04 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

14 02 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

07 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

12 10 2019

Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

05 07 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP