Wanda, co po prostu (szczęśliwie) żyć chciała (Puppenhaus. Kuracja)
Spektakl Jędrzeja Piaskowskiego Puppenhaus. Kuracja na podstawie tekstu Magdy Fertacz, wyróżniony przez dyrekcję TR Warszawa jako debiut roku 2017, zasługuje z wielu względów na uwagę. Autorzy, stawiając trudne pytania o rzeczywisty charakter narodowych symboli, podejmują się (wątek dobrze znany w polskiej kulturze) krytycznej rekonstrukcji narodowej historii. Wykorzystane przez twórców „erotyczne” zabiegi niejednokrotnie wydają się prowadzić ich na granicę obrazoburstwa, lecz jest to pozór, gdyż – bez wątpienia głęboko przemyślane – nadają całemu spektaklowi wcale nietrywialny sens.
Punktem wyjścia opowieści jest historia więźniarek oświęcimskich, które – na swoje nieszczęście, bądź właśnie szczęście (dzięki temu przeżyły to piekło) – pełniły rolę obozowych prostytutek. Archetyp ten wykracza poza proste narracyjne schematy kat – ofiara, bohater – zdrajca. Grana przez Sebastiana Pawlaka kobieta wyzywa dawną więźniarkę (Justyna Wasilewska) od kurew i wypomina jej, że „dawała dupy Niemcom”, choć ta z kolei sama nie chce pamiętać prawdy tamtego czasu. Postać Wasilewskiej tworzy własną mitologię, w której pobyt w domu dla lalek, obozowym Puppenhausie, był czasem szczęścia i słodkiej rozkoszy. W poruszających, wzruszających wręcz wypowiedziach kreuje fantastyczne obrazy idylli, gdzie na ukwieconych łąkach złociste pszczoły dawały jej swoją miłość.
Po pewnej chwili sceneria ulega zmianie i na scenę wkracza Maria Malicka (grana z wielkim polotem przez Agnieszkę Żulewską), polska aktorka oskarżana po wojnie o współpracę, czyli również erotyczne kontakty z Niemcami. Od tej pory wątek obozowy znika, natomiast aktorzy w wielu przeplatających się scenach dekonstruują narodowe traumy (jak je nazywa Malicka), tworzące podstawy wspólnej tożsamości, takie jak „trauma cierpienia” czy „trauma bohaterstwa”, będące konstrukcyjnymi schematami martyrologicznych narracji. Wszystko to uzupełniane jest przez wątki miłości Malickiej do niemieckiego oficera (Sebastian Pawlak), homoseksualnych spotkań w warszawskiej Mon Café, gdzie przyszły mały powstaniec Ciuciu, nieprzypadkowo przypominający warszawski pomnik (absurdalnie prześmiewczy Lech Łotocki), jest uwodzony przez nudzącego się w Warszawie oficera Wehrmachtu (znów Sebastian Pawlak).
Interesującym elementem wspólnym tych scen jest ich pewna metaforyczność: aktorzy odgrywają raz rzeczywiste figury dramatu Fertacz i Piaskowskiego (Malicką, Ciuciu), raz wcielają się w trzecio- czy może i czwartoplanowych statystów, czasem zaś jeszcze tworzą fantasmagoryczne tło dla opowieści innej postaci. Płynność tych zmian możliwa jest dzięki wykorzystaniu bardzo skromnej, acz pomysłowej scenografii, na którą składają się szynowy wózek (niepokojąco przypominający wagon z tak zwanego „transportu”) czy góra usypana z gąbczastych prostopadłościanów. Na oklaski zasługuje zwłaszcza kunszt aktorski Justyny Wasilewskiej, której niezwykła modulacja głosem i plastyczność aktorskich ruchów idą krok w krok zarówno ze zmianami tożsamości odgrywanych przez nią postaci, jak i odmianami ich charakterów. Jej ekspresja aktorska, raz wstrząsająco bolesna, chwilę później zaś wzruszająco bolesna, jest przekonywająca w każdym calu.
Obsada spektaklu podejmuje odważne wyzwanie odbrązowienia narodowych mitów i podania w wątpliwość utartych schematów narracyjnych: bohater – wróg. W scenie zgolenia włosów kolaborującej z Niemcami aktorce przez konspiratorów Armii Krajowej widać jasno, na czyją stronę chcą autorzy skierować sympatię widza. Za dużą zaletę przedstawienia uznać należy, że mimo rozmiaru sporu publicznego w Polsce (i roli historii w tymże), twórcy powstrzymują się od komentowania bieżących wydarzeń społecznych i politycznych, co często przecież stanowi dużą pokusę dla artystów. W tym wypadku wtrącenia takie mogłyby jedynie zniszczyć „metapolityczną” wymowę spektaklu i sprowadzić go do elementu międzypartyjnej wojny. I choć co wrażliwszych widzów może razić bezkompromisowość niektórych wykorzystanych przez autorów środków wyrazu, na przykład licznych scen imitujących kopulację, to podkreślenia wymaga, że w tej brutalnej historii wojenno–miłosnej (rozpoczynającej się przecież od wątku obozowych prostytutek) są to zrozumiałe i dosyć uprawnione środki wyrazu.
Niektóre elementy spektaklu mogą wielu oburzać, inne zaś raczej żenować (choreografia i muzyka towarzyszące pojawieniu się postaci oficera Hansa), widać jednak, że intencją twórców nie jest bezmyślne zdzieranie szat z narodowych świętości. Kontrast między „obrazoburczymi” scenami a tymi, w których aktorzy z wielką delikatnością projektują pełen napięcia świat wewnętrzny swoich postaci, jest tak wyraźny, że nie pozostawia miejsca na wątpliwości, co do intencji reżysera Jędrzeja Piaskowskiego i autorki tekstu Magdy Fertacz. Utrapiony wzrok starej Malickiej pod koniec spektaklu, podkreślony dzięki niewielkiej, lecz pomysłowej zmianie w charakteryzacji Agnieszki Żulewskiej w ostatniej scenie, czy delikatne światło sączące się z góry na bohaterów w czasie ich bolesnych wyznań pokazują przewartościowanie dokonane przez twórców Puppenhausu. Kuracji i swoją prostotą doskonale je uzasadniają.
W opowieści tej, przywracającej wartość człowieka poza jego historycznymi determinantami, chodzi właśnie o jednostkę. Tym, co ostatecznie przebija się przez brutalność czasu wojny, jest odwieczna ludzka tęsknota, zamknięta w marzeniach o łące, pszczołach czy o bezdennej morskiej otchłani. Ostatnia, łagodna i niesłychanie symboliczna scena, która bez wątpienia pozwoli wybaczyć wszelkie niedociągnięcia i drobne niedoskonałości spektaklu, ujawnia to ze szczególną dobitnością, zostawiając oglądających w cichym namyśle wśród towarzyszących im odgłosów morza.
Michał A. Pawłowski, Teatralia Warszawa
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 226/2018
TR Warszawa
Magda Fertacz
Puppenhaus. Kuracja
reżyseria: Jędrzej Piaskowski
scenografia i reżyseria świateł: Aleksander Prowaliński
muzyka: Jan Tomza–Osiecki
choreografia: Mikołaj Karczewski
wideo: Marta Nawrot
kostiumy: Hanka Podraza
obsada: Lech Łotocki, Sebastian Pawlak, Justyna Wasilewska, Agnieszka Żulewska
premiera: 6 kwietnia 2017
fot. materiały TR Warszawa
Michał A. Pawłowski – urodzony w 1996 roku, student Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych UW, współpracownik „Teatraliów”.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.