Wolny, czyli przemarznięty (Przez mgłę, czyli mimowolne studium wolności)
Do Teatru Bez Rzędów tym razem przywiódł mnie striptiz pewnego autora, nieżyjącego już, choć nieustannie kuszącego wszelakim potencjałem. Zwłaszcza, że wystawianie sztuk Sławomira Mrożka, bo o nim tu mowa, dziś może być dosyć ryzykowne. W końcu ówczesny kontekst społeczny, na który projektowane były te teksty, odszedł w zapomnienie. Zaś w nowych czasach ze sztandarowym hasłem, że wszystko można, nie zawsze do końca wiadomo, gdzie właściwie stawiać pytania o wolność, tak istotne w Mrożkowskiej jednoaktówce Strip–tease.
Sala teatralna została mistrzowsko niedoświetlona. Tak, niedoświetlona, więc początkowo nie jest ani łatwo (znaleźć miejsce), ani przyjemnie. Szybko jednak okazuje się, że zabieg ten silnie koresponduje z sytuacją postaci w świecie przedstawionym. Pan I i Pan II (zgrany duet – Łukasz Pracki i Lech Walicki) wychodzą na scenę przez drzwi ulokowane frontem do widza. Nie wiedzą, gdzie są i jakim sposobem się tu znaleźli, a widoczność ogranicza im przede wszystkim wszechobecna mgła. Mgła, która wywołuje podobny dyskomfort, jak mrok wśród publiczności.
Tymczasem między bohaterami rozpoczyna się werbalna bitwa na różne koncepcje autonomiczności. Może i trudno odmówić uroku romantycznej wizji niezbywalnej wolności wewnętrznej. Może i należy zachwycać się niezłomnością w walce o zachowanie wolności zewnętrznej. Kiedy jednak nieco z boku obserwuje się coraz żałośniejsze skutki przyjęcia zarówno jednej, jak i drugiej postawy, aż ogarnia pusty śmiech. Samostanowienie jest więc złudzeniem, czczą paplaniną, galerią gestów i zbiorem działań pozbawionych znaczenia. Zresztą, co by Pracki i Walicki nie zrobili, Ręka (tu: projekcja na ścianie) i tak będzie rozbawiona. Na tyle, by mężczyzn ukarać.
Strip–tease ma tak niewielkie potrzeby scenograficzno-rekwizytowe, że mógłby być rozgrywany chyba wszędzie. Dlatego też decyzja reżysera o doborze przestrzeni sporo podpowiada o samym odczytaniu dramatu. Jeśli tak jak w przypadku Teatru Bez Rzędów, wybór pada na ciasne pomieszczenie, to dostajemy dosyć wyraźny sygnał, że mamy tu do czynienia z jak najbardziej fizykalnym ograniczeniem wolności. Choćby kwestie jednego z aktorów, tego hołdującego nienaruszalnej autonomii wewnętrznej, przeczyły temu. Obszar zamknięty szybko zacieśnia też relacje między Panami I i II. A raczej wzorcowe anty-relacje. I nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło, gdyby I i II nie ujrzeli przed sobą kolejnych drzwi, prowadzących w nową mgłę.
Przyczynkiem do myślenia o wolności, i to bardzo konkretnej, wolności artystycznej, może stać się także pudełko z prośbą o datki na remont ogrzewania. Skrzyneczka jest wprawdzie na tyle mała i niepozornie ulokowana na ścianie, że można jej nie zauważyć. Nie da się za to nie odczuć zimna, które doprowadza do drgawek, prawie jak na dobrym thrillerze. Zespół teatru okazał się przy tym bardzo pomysłowy i wcześniej przygotowano gorące napoje oraz koce dla widzów. Ten miły gest jeszcze bardziej uwypukla jednak smutną konkluzję – drodzy twórcy, za niezależność artystyczną płaci się wysoką cenę. I niejednokrotnie marznie. Choć w tym przypadku dotkliwszy niż fizyczne zimno jest chłód ze strony włodarzy miasta odpowiedzialnych za kulturę.
Agnieszka Dziedzic, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 126/2015
Teatr Bez Rzędów w Krakowie
Przez mgłę, czyli mimowolne studium wolności
inspirowane dramatem Strip–tease Sławomira Mrożka
scenariusz i reżyseria: Lech Walicki
dźwięk: Lech Walicki
muzyka: Filip Walicki
scenografia i kostiumy: Lech Walicki, Łukasz Pracki
obsada: Łukasz Pracki, Lech Walicki
premiera: grudzień 2011
Agnieszka Dziedzic – rocznik 1987, studentka dramatologii – UJ, od 2008 roku związana Internetowym Magazynem Teatralnym „Teatralia”, gdzie publikowała swoje teksty i pełniła funkcję redaktora oddziału Kraków. Interesują ją „błędy” w sztuce – teatr, który nie chce być modny, architektura, która potrafi odstraszyć, literatura, która bredzi, choć czyni to z urokiem. A ostatnio także teatr lalek.