Wszyscy jesteśmy królikami (Lot nad kukułczym gniazdem)
„Faszyzm jest w nas wszystkich. W naszych głowach, w naszym codziennym zachowaniu. Faszyzm, który zmusza nas do kochania władzy”. Znamienne słowa Michaela Foucaulta mogą stanowić zgrabną ramę spektaklu Lot nad kukułczym gniazdem, który w nieco bardziej cynicznym odbiorze, zyska miano przewodnika życia codziennego.
Ingmar Villqist, odświeżając kultową powieść Kena Keseya w adaptacji Dale’a Wassermana, która prześlizgnęła się do mainstreamu dzięki nie mniej kultowemu filmowi Miloša Formana (Jack Nicholson i pięć Oscarów – o tym się nie zapomina!), podjął próbę, po pierwsze, zmierzenia się z ikoną, po drugie, osadzenia tej ikony we współczesnym kontekście.
Odnajdujemy tu wciąż aktualny problem władzy i wyrafinowanej opresji, która nieustannie, i jakże plastycznie, poddaje niesforne jednostki zabiegom normatywizującym. Bo taki właśnie jest stosunek Siostry Ratched do gromadki podopiecznych w uroczym sanatorium, zwanym w bardziej bezpośrednich kręgach psychiatrykiem. Owa tresura (w tym miejscu można sparafrazować znaną pracę wideo Zbigniewa Libery Jak tresuje się dziewczynki na Jak tresuje się chłopców) jest sprytnie zakamuflowana pod zasłonką dobrotliwości oraz miłosierdzia, podszytego protekcjonalizmem. Małe zakłócenie wprowadza jedynie atrakcyjna powierzchowność Siostry Ratched. No właśnie! Oddziałowa nie jest starą, grubą babą, ale, świetnie wykreowaną przez Urszulę Grabowską, blond pigułą, która do kolekcji swojego uzbrojenia dodaje wyeksponowane wdzięki. Ten wyregulowany porządek psuje jednak pojawienie się rozkosznie subwersywnego Randle’a Patricka McMurphy’ego (Michał Kościuk), porywającego się na donkiszotowski gest walki z władzą.
Lot nad kukułczym gniazdem realizuje Foucaultowską ideę „mikrofizyki władzy”, czyli kontroli objawiającej się w najdrobniejszych aspektach życia, co uwidacznia się już na poziomie aranżacji teatralnej przestrzeni przeniesionej do foyer. Pomieszczenie z zainstalowanymi po obu stronach kratami tworzy pewnego rodzaju miejsce „pomiędzy”. Pomiędzy tym, co na zewnątrz, a tym co głębiej, odgrodzone „ludźmi-roślinami”, czyli kwiatami doniczkowymi, w tak urzekająco dosłowny sposób sugerującymi stan egzystujących w ten sposób pacjentów. Ale nie tylko kuracjusze znajdują się w owej przestrzeni, nie tylko oni konstytuują problem inności – przecież my także znajdujemy się tuż obok. Nie oddzieleni ani granicą sceny, ani brakiem utożsamienia. Villqist zaprasza widzów do zmierzenia się z odmiennością oraz odnalezienia Innego w sobie samym.
Inność w Locie nad kukułczym gniazdem przybiera postać króliczej maski – wielkiej, puchatej, białej głowy z czarnymi psychodelicznymi oczami i powykręcanymi uszami. Bo jak powiedział Harding (w tej roli jak zawsze fenomenalny Paweł Sanakiewicz), jeden z pacjentów: „Każdy z nas jest przerażonym królikiem, który tylko czeka na okazję, by czmychnąć do swojej dziury”.
Działanie przez odświeżanie w wydaniu Villqista odbywa się nie tylko przez współczesny, a przecież jakże uniwersalny kontekst, ale także za pomocą dygresji w postaci formy słuchowiska radiowego odczytywanego przez pacjenta, a zarazem narratora – Wodza (Dariusz Starczewski). Pojawia się również ilustrowany materiałem dokumentalnym wykład na temat elektrowstrząsów i lobotomii, czy dziennikarska relacja z lotu w kosmos, bo tak pacjenci nazywają terapię prądem elektrycznym.
Siła Lotu nad kukułczym gniazdem tkwi nie tylko w ponadczasowości tekstu, ale w umiejętności zrozumienia i przekazania go przez reżysera. Nie bez znaczenia jest tu również brawurowa gra aktorska, od nadpobudliwego Michała Kościuka po magnetyzująco-milczącego Jakuba Bohosiewicza. Jedyną rysą na powierzchni tego monolitu jest niezbyt udana kreacja Angeliki Kurowskiej, niepokojąco zmierzająca w kierunku estetyki Żon ze Stepford.
Diagnoza przeprowadzona przez Villqista jest tyleż pesymistyczna, co oczywista – możliwość uwolnienia się od władzy po prostu nie istnieje. I cytując Tadeusza Konwickiego z Małej apokalipsy: „Dzień za dniem powoli mija. Coraz dłuższa życia szyja. Wszystko wokół się pierdoli, my w niewoli, my w niewoli”.
Katarzyna Oczkowska, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 126/2015
Teatr Bagatela w Krakowie
Dale Wasserman wg powieści Kena Keseya
Lot nad kukułczym gniazdem
reżyseria/scenografia/opracowanie tekstu: Ingmar Villqist
tłumaczenie: Bronisław Zieliński
kostiumy/asystent scenografa: Agata Stańczyk
muzyka: Paweł Betley
projekcje: Dawid Kozłowski
światła: Marek Oleniacz
asystent reżysera/inspicjent/sufler: Joanna Jaworska
obsada: Michał Kościuk (Randle Patrick McMurphy), Urszula Grabowska (Siostra Ratched), Dariusz Starczewski (Aktor/Wódz), Paweł Sanakiewicz (Harding), Kosma Szyman (Billy Bibbit), Jakub Bohosiewicz (Scanlon), Przemysław Branny (Martini), Sławomir Sośnierz (dr Spivey), Angelika Kurowska (Siostra Flinn), Ewelina Starejki (Sandy), Karolina Chapko (Candy), Patryk Kośnicki (Sanitariusz Washington), Piotr Różański (Pan Turkle), Tomasz Piotrowski (Konwojent/Wolontariusz Wilson)
premiera: 29 stycznia 2015
fot. Andrzej Banał
Katarzyna Oczkowska – doktorantka w Instytucie Sztuki PAN. Zajmuje się polską sztuką współczesną ze szczególną słabością do kontrastów – od subtelności po kamp.