Zamknij oczy (Matka)
Panie i panowie, zapraszamy na show. Wystąpią: Matka i jej syn, Leon. Ale żeby nie było zbyt prosto i by siły nie rozłożyły się równo, w konfrontacji wezmą udział aż trzy wersje tej samej Matki: szalona nastolatka, której jeszcze rodzenie nie w głowie (ale stało się, nie ma więc odwrotu), kobieta ciężarna, której potomek spieszy się na świat oraz ślepa staruszka, nieudolnie szukająca zagubionego w świecie dziecka.
„Otwórz oczy” – głosi neonowy napis, wpisany w kompozycję zmniejszających się prostokątów. Taki sam schemat został wyklejony na podłodze i wyznacza tory. Po tych ścieżkach, nieustannie w tym samym kierunku, poruszają się Matki. Dla nich to labirynt, z którego nie mogą uciec. Głosy kobiet nakładają się na siebie tworząc hałas. Leon wkracza w ten świat w bokserskich rękawicach i dresie. Przestrzeń błąkających się Matek staje się dla niego ringiem, miejscem rozgrywki. Najmłodsza z pań (Marzena Figiel), w obcisłych krótkich spodenkach i sportowym staniku, przemierza swój szlak w szybkich i nerwowych podskokach. Leona czyni obiektem swoich erotycznych pragnień. Wyniosły, pewny siebie bohater ironicznie próbuje uświadomić rodzicielce niestosowność jej zachowania. Ta zaś ciągle marzy o seksie z podniecającym ją mężczyzną. Trudno orzec, czy w akcie tym wyobraża sobie swojego syna, czy raczej jego ojca. Próba odpowiedzi na to pytanie budzi strach: czy pożądanie może sięgać aż tak głęboko?
W czasie, gdy toczy się ta erotyczna gra, w mniejszym prostokącie druga Matka (Aleksandra Kowalczyk) próbuje rodzić. Co jakiś czas nerwowo spogląda na siebie sprzed dziewięciu miesięcy. To przez nią musi teraz cierpieć. Tamtą wersję siebie musi teraz cierpieć.
Aleksandra Kowalczyk ma ból wypisany na twarzy i ciele, ale jak swoja młodsza wersja – chce zaspokojenia pragnień miłosnych. Zgarbiona, o ciężkich nogach, nieuczesana, jest hipnotyzująca. Kocha się nie z mężczyzną, ale z jakąś bezcielesną fantazją na jego temat. Niemowlęce i męskie ciało w niej jednocześnie – to już byłoby zbyt dużo.
Na początku spektaklu światło tylko delikatnie wdziera się na scenę i nie widać wyraźnie sylwetek ani twarzy aktorek. Najstarsza Matka (Anna Dzierża) przypomina wtedy Witkacego, autora dramatu. Później staruszka powie synowi, że zostanie, kim zechce. Padnie tu ciąg skojarzeń, które odniosą nas do dramatopisarza. Czy Leon to jego alter ego? A może tę funkcję pełni właśnie Matka? Czy ich połączenie jest tak organiczne i nienaruszalne, że różnice między nimi mogą się zatrzeć? To doświadczenie Matki kształtuje światopogląd Leona. Jej problemy z narkotykami i alkoholem, ze wzrokiem, jej samotność. Wszystkie te aspekty reżyser, Szymon Budzyk, artykułuje bardzo wyraźnie i bezpośrednio. Odpowiedzialność za problemy Matki przenosi na syna. To Leon „karmi” kobiety kokainą, to on każe im później przeglądać się w lustrze, kiedy wyglądają najgorzej. Ale też on wyprowadza je z labiryntu – pozwala im się spotkać. Te spotkania dzieją się na granicy bólu i rozkoszy. Nagle nieobecne oczy najstarszej Matki przyciągają wzrok widza. Co znaczące – Matki ani razu nie wyznają, że lepiej gdyby Leona nie było. Nigdy z niego nie zrezygnują i nigdy się go nie wyprą. Zawsze będą go pożądać i potrzebować, nawet gdy nie będzie chciał jeść ugotowanego przez nie makaronu. W zamian przyniesie wódkę, kokainę, fizyczną siłę, pogodę ducha i dotyk.
„MATKA MA ATAK” – pod tym hasłem Teatr Odwrócony promuje spektakl. Atak SZALEŃSTWA, chciałoby się dodać. Nikt tutaj nie jest w stanie ze sobą rozmawiać – słyszmy tylko monologi i zapętlone słowa. Uwaga widza nie słabnie jednak przez tę pozorną monotonię ani na chwilę. Największa w tym zasługa intensywnego, energetycznego aktorstwa. Groteska miesza się tu z psychologiczną prawdą. Rozpoznanie okrucieństwa świata, krajobrazu zagłady, który tworzą cierpienie, hałas, nieustanne jęki i krzyki, okazuje się bowiem słuszne, a szaleństwo – uzasadnione. Cierpienie to odpowiedź na zastaną rzeczywistość. Dlaczego tak trudno być empatycznym wobec kobiet? To Leon – chłodny, ironiczny, zabawnie komentujący poczynania Matek – budzi sympatię. Zwodzi i uwodzi nas jak Wampir – ten trop z dramatu Witkacego Budzyk potraktował wprost. To on jest mistrzem ceremonii i dyktuje jej zasady. W jego mocy leży nawet orzekanie o tym czy ktoś żyje, czy już umarł. Manekin może okazać się bardziej żywotny od człowieka.
Kokaina sypie się strumieniami, ale najniebezpieczniejszym narkotykiem jest spokój. W tym nastroju Aleksandra Kowalczyk wygłosi dwa monologi: o pragnieniu życia i prawie do niego. Również Leon wypowie się o zbydlęceniu i zaniku uczuć metafizycznych. Zrobi to jednak w formie niemego popisu, tylko wyświetlając słowa manifestu. Chciałoby się im pomóc, przyklasnąć, wesprzeć w tej walce o lepszy o świat, zbudowanym według zasad pięknej natury i sprawiedliwości ustroju demokratycznego. Ale to tylko głos człowieka, który gdzieś zniknie, bo na końcu wampir i tak zbierze łupy. Takie są prawa tego show.
Julia Lizurek, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 125/2015
Teatr Odwrócony Czysta reForma
Stanisław Ignacy Witkiewicz Witkacy
Matka
reżyseria: Szymon Budzyk
scenografia: Maria Matylda Wojciechowska
muzyka: Enhap
charakteryzacja: Aleksandra Dąbrowska
obsada: Anna Dzierża, Marzena Figiel, Aleksandra Kowalczyk, Kiril Denev
premiera: 29. stycznia 2015
fot. mat. teatru
Julia Lizurek, rocznik 1990, studentka wiedzy o teatrze, poszukiwaczka poezji w życiu i w teatrze.