1 maja 2018 roku szwajcarski reżyser Milo Rau przedstawił manifest programowy stanowiący zaplecze koncepcyjne idei „Miejskiego Teatru Przyszłości”. Nakreślone w nim wytycznewprowadza on w życie wraz z grupą NTGent, której działaniami kieruje od zeszłego sezonu. Ich tegoroczny spektakl, którego premiera odbyła się 17 kwietnia w belgijskiej Gandawie (Gent), polscy entuzjaści zaangażowanej społecznie twórczości Milo Raua mieli okazję obejrzeć w ramach programu Biennale Warszawa. Jak przyznaje sam reżyser, pomysł przeniesienia na scenę klasycznej trylogii we współpracy z irackimi aktorami pojawił się podczas realizacji Imperium, które zostało wystawione w 2016 roku na linii frontu z samozwańczym Państwem Islamskim w północnej części szarganego konfliktem kraju 1. Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo.
Orestes w Mosulu osadzony jest we realiach historycznych, których konsekwencje odczuwalne są dziś bardzo mocno; miasto leczy swoje rany po krwawych latach poprzedzających jego wyzwolenie w 2017 roku. To właśnie tam, trzy lata wcześniej, Abu Bakr Al-Baghdadi ogłosił powstanie islamskiego kalifatu we wnętrzu dwunastowiecznego meczetu An-Nuri, który został zniszczony przez dżihadystów tuż przed odbiciem miasta przez armię iracką. Bitwa o Mosul trwała prawie dziewięć miesięcy, a w jej końcowym etapie doszło do masowych egzekucji mieszkańców przez bojówki islamistyczne. Około 900 tysięcy ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania, a ogrom zniszczeń spowodowanych otwartą walką na ulicach miasta nadal napawa grozą i smutkiem. Na nagraniach włączonych do spektaklu jesteśmy w stanie zobaczyć zaledwie ich namiastkę. W zdewastowanym, a zarazem odbudowującym się Mosulu, wśród ludzi, którzy odczuli eskalację przemocy na własnej skórze, twórcy spektaklu podejmują się opowiedzenia ponadczasowej historii o próbie położenia kresu pozornie niekończącej się nienawiści.
Historia zawarta w tragedii Ajschylosa Oresteja bywa często interpretowana jako mit założycielski cywilizacji europejskiej. W celu stworzenia dobrze funkcjonującego społeczeństwa konieczne wydaje się odrzucenie zasady bezwzględnej zemsty na rzecz wybaczenia i pojednania, które toruje drogę do pokojowego współżycia jednostek. Jednakże przyjęcie takiego odczytania mitu o Orestesie w kontekście dzieła Milo Raua może prowadzić do europocentrycznego, a w konsekwencji nieuczciwego spojrzenia na iracką rzeczywistość. Jako widzowie powinniśmy wystrzegać się ujęcia pozytywnego przesłania nawołującego do międzyludzkiego pojednania w kategoriach koniecznego „skoku cywilizacyjnego”, który dokonuje się w konkretnym historycznym momencie, zamykając jedną epokę na zawsze i otwierając przed nami zupełnie nową przyszłość. Spirala samonapędzającej się przemocy może nieść spustoszenie niezależnie od miejsca czy czasu historycznego i właśnie ta prawda czyni z Orestei uniwersalne dzieło. Szwajcarski reżyser zdecydował się jednak nie na wystawienie antycznego dramatu w kontekście irackiego konfliktu, co podporządkowywałoby miejscową, autentyczną narrację „naszemu” europejskiemu dziełu i skłaniało zarazem do patrzenia na rzeczywistość Mosulu przez pryzmat Ajschylosa; a przeciwnie – w myśl pierwszego (i czwartego) punktu swojego manifestu 2 dał mieszkańcom Mosulu szansę opowiedzenia o sobie, wysunąwszy na pierwszy plan pytanie o możliwość pojednania. Przedstawił w ten sposób realne historie, w których widzowie mogą dostrzec paralelne względem antycznej tragedii wątki i dylematy. Dzięki temu można uświadomić sobie przerażającą aktualność i ponadczasowość historii Orestesa w ujęciu wyabstrahowanym od mitu cywilizacyjnego.
Twórcy z rozmysłem wykorzystali naznaczone przemocą i nienawiścią miejsca na mapie Mosulu, do których poprzez swoje działanie wprowadzają nowego ducha. Jest to widoczne zwłaszcza w scenie rozmowy Orestesa (Duraid Abbas Ghaieb) z Pyladesem (Risto Kübar) na dachu budynku, z którego dżihadyści zrzucali osoby oskarżone o homoseksualizm. Zostaje ujawniony erotyczny charakter relacji między bohaterami, a ich pocałunek staje się swoistym głosem z przyszłości, w której miłość tryumfuje nad nienawiścią. W teraźniejszość jednak wciąż uwikłana jest chęć zemsty i mordu – w końcu w tej samej scenie Orestes planuje z Pyladesem zabójstwo swojej matki i jej kochanka. Do drugiego pocałunku między mężczyznami dochodzi już w atmosferze zbliżającego się przełomu. Mimo tego, że chór złożony z irakijskich młodzieńców stara się ich pozornie rozdzielić, kochankowie tryumfują przy ewidentnej niezdarności chóru w próbie zaprowadzenia „moralnego porządku”.
Najważniejszą sceną spektaklu jest oczywiście sąd nad Orestesem, który staje się przede wszystkim dyskusją nad losem ludzi zaangażowanych we współpracę z siłami Państwa Islamskiego. Na nagraniu z Mosulu widzimy, jak chór debatuje nad złem, które dotknęło mieszkańców miasta z rąk dżihadystów. Zastanawiają się, jak należy postąpić z ludźmi, którzy współuczestniczyli we wprowadzaniu w życie radykalnego prawa religijnego i w mordach na mieszkańcach sprzeciwiających się okrutnemu systemowi. Tak jak w antycznej tragedii chór nie podejmuje decyzji jednogłośnie – jedna część opowiada się za dalszym rozlewem krwi, a druga za pojednaniem. Rozstrzygające słowo należy do głęboko wierzącej (jak zaznaczają twórcy) kobiety, która przekonuje młodzieńców do porzucenia myśli o zemście mimo doświadczonych krzywd. Tym co powinno skłonić nas jako widzów do przemyśleń jest brutalna realność tej sceny – obecnie Irakijczycy zadają sobie to pytanie i zastanawiają się, co należy począć ze wszystkimi ludźmi zamieszanymi w działania o profilu dżihadystycznym na terenie kraju. Mieszkańcy Mosulu starają się wspólnie odtwarzać nadszarpnięte więzy zaufania oraz odbudowywać społeczeństwo wystawione na wpływ nienawistnych ideologii. Dzięki ich głosom odżywa historia Orestesa, o której my, Europejczycy, uczymy się w szkole, a dzięki spektaklowi możemy doświadczyć jej namacalnej realności. Orestes w Mosulu pozwala nam poczuć łączność z aktorami opowiadającymi swoje indywidualne historie przybliżające nam pozornie odległą codzienność zrujnowanego/odżywającego miasta. Mimo że większość irakijskich aktorów nie dostało wizy umożliwiającej wjazd do Europy, w związku z czym możemy ich oglądać tylko na zawieszonym z tyłu ekranie, zbliżamy się do nich dzięki synchronizacji działań na scenie z uprzednio nagranymi sekwencjami wideo.
Przekaz medialny skupiony na konflikcie zbrojnym w Iraku i Syrii pozwala nam śledzić liczbę ofiar, zobaczyć przerażające zdjęcia zrujnowanych miast i pomordowanych ludzi, poznać szczątkowe i wyrwane z szerszego kontekstu informacje dotyczące politycznego wymiaru wojny. Nie ma tam najczęściej miejsca na losy zwykłych ludzi, których historie powinniśmy usłyszeć od nich samych, dowiedzieć się, naprzeciw jakich problemów stoją, co mogą przekazać nam jako żyjącym w innej części świata wrażliwym na ludzką tragedię jednostkom. To właśnie poznanie indywidualnych przeżyć pozwala nam dużo bardziej wczuć się w losy doświadczonych cierpieniem ludzi, którzy nagle przestają stanowić dla nas anonimową masę, stając się konkretnymi twarzami, imionami i emocjami. Punkt pierwszy Ghent Manifesto mówi: „It’s not just about portraying the world anymore. It’s about changing it”. Orestes w Mosulu pokazuje nam, że warto wyjść poza schematy przedstawień reprodukowane przez media głównego nurtu i oddać głos zwykłemu człowiekowi, który może nas uwrażliwić na swój los, na dylematy i trudności (w tym przypadku irakijskiej) rzeczywistości bardziej niż opowieść o bezimiennych uczestnikach wydarzeń. Tu pojawia się też pytanie – co możemy zrobić, kiedy słyszymy te historie? I czy w ogóle możemy coś zrobić? Nad tym zastanawiają się również aktorzy, załamani informacją o ataku na centrum kultury, z którym współpracowali w Mosulu. Jak sami przyznają, mogą tylko (a może aż?) grać ten spektakl. Starać się przekazać historie mieszkańców cierpiącego miasta, zmieniać rozmyty i nieludzki obraz konfliktu, który wydaje się mocno utrwalony w Europie, ukazywać walkę z samonapędzającą się przemocą i nienawiścią. Najważniejsze pytanie brzmi: a co z tym wszystkim zrobimy my jako widzowie?
Het Stadstheater van de Toekomst NTGent
Orestes w Mosulu
na motywach Orestei Ajschylosa
reżyseria: Milo Rau
tekst: Milo Rau i Zespół na podstawie Orestei Ajschylosa
dramaturgia: Stefan Bläske
scenografia: ruimtevaarders
dźwięk: Dimitri Devos
muzycy: Suleik Salim Al-Khabbaz, Saif Al-Taee, Firas Atraqchi, Nabeel Atraqchi, Zaidun Haitham, Rabee Nameer
aranżacja muzyczna: Saskia Venegas Aernouts
kostiumy: An De Mol
reżyseria światła: Dennis Diels
filmy: Daniel Demoustier, Moritz von Dungern
montaż: Joris Vertenten
asystentka reżysera: Katelijne Laevens
kierowniczka produkcji: Noemi Suarez Sanchez
kierownik sceny: Marijn Vlaeminck
producent techniczny: Oliver Houttekiet
wideo: Stijn Pauwels
światło: Dennis Diels, Geert de Rodder
technik sceniczny: Jeroen Vanhoutte
garderobiane: Nancy Colman, Micheline D’hertoge
asystentka dramaturgiczna: Eline Banken
drugi asystent reżysera: Bo Alfaro Decreton
napisy: Eline Banken
produkcja: NTGent & Schauspielhaus Bochum
koprodukcja: Tandem Arras Douai
przy wsparciu: Belgian Tax Shelter i Romaeuropa Festival
aktorzy: Duraid Abbas Ghaieb, Susana AbdulMajid, Elsie de Brauw, Risto Kübar, Johan Leysen, Bert Luppes, Marijke Pinoy
aktorzy na filmie: Baraa Ali, Khitam Idress, Khalid Rawi
chór: Ahmed Abdul Razzaq Hussein, Hatal Al-Hianey, Younis Anad Gabori, Mustafa Dargham, Abdallah Nawfal, Mohamed, Saalim Rayan, Shihab Ahmed, Hassan Taha
premiera: 14 kwietnia 2019
- https://www.ntgent.be/en/productions/orestes-in-mosul
- 1: It’s not just about portraying the world anymore. It’s about changing it. The aim is not to depict the real, but to make the representation itsfelf real. 4: The literal adaptation of classics on stage is forbidden. If a source text – whether book, film or play – is used at the outset of the project, it may only represent up to 20 percent of the final performance time.