Zmierzając ku katastrofie pośród szczęku pociągów, wśród płatków śniegu (Anna Karenina)
Przeniesienie obszernej powieści na deski teatru to nie lada wyzwanie dla reżysera. Zadania takiego podjął się Grigorij Lifanov, adaptując na potrzeby radomskiej sceny monumentalne dzieło Lwa Tołstoja – Annę Kareninę. Zrobił to mistrzowsko, bo spektakl ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Trzygodzinne przedstawienie mija w okamgnieniu, a potem jeszcze długo się myśli o znakomitym aktorstwie, fantastycznych strojach, niesamowitej muzyce, tańcach, rosyjskich piosenkach, skomplikowanych relacjach międzyludzkich wplecionych w ten ogromny teatr wirujący kolorami, dźwiękami, grą świateł i wypełniony niezwykle funkcjonalną scenografią. Ale o wszystkim po kolei.
Gra aktorska zachwyca. Katarzyna Dorosińska tytułową rolę odegrała brawurowo. Anna Karenina w jej wykonaniu jest dostojna, wykwintna, elegancka i dystyngowana. Aktorka znakomicie oddaje emocje bohaterki, zarówno zakochanej i spełnionej, jak i nieszczęśliwej i zagubionej. Świetnie operuje głosem – w sytuacjach oficjalnych przemawia wyniośle, z emfazą. Kiedy Anna przebywa w zaciszu domowym lub spotyka się ze swoim kochankiem, Wrońskim, jej sposób mówienia staje się bardziej naturalny. Marek Braun w roli Aleksieja jest równie znakomity i przekonujący. To aktor, który bardzo wiele wyraża mimiką, plastyczną twarzą, często niepozornymi, choć istotnymi gestami bądź postawą.
Na przedstawienie składa się szereg niezwykłych kreacji aktorskich i widać, że każdy w swoją rolę włożył wiele wysiłku i mocno się w nią zaangażował. Wśród tej plejady z pewnością na wyróżnienie zasługuje Łukasz Stawowczyk, rozbrajająco kreujący rolę towarzysza rosyjskich arystokratek, przezabawnie operujący wachlarzem i naśladujący ruchy dam z wyższych sfer. Z przyjemnością ogląda się też, grających w Radomiu niestety już tylko gościnnie, a wcielających się w role państwa Obłońskich, Wojciecha Wachudę i Karolinę Winiarek.
Bogate stroje, fikuśne nakrycia głowy i fantazyjne fryzury bohaterów robią ogromne wrażenie. Są po prostu przepiękne. Dopracowane i wyjątkowe, pozwalają widzom przenieść się do dziewiętnastowiecznej Rosji. Najlepiej prezentują się wytworne suknie w tańcu, w wyjątkowych walcach – wówczas skrzą się całą paletą barw, stwarzając wrażenie dostatku, wykwintności i lekkości. Aż chce się z bohaterami uczestniczyć w balu, wirować w tańcu przy dźwiękach znakomitej, wyrazistej muzyki, która wraz z przepięknymi rosyjskimi pieśniami jest bardzo mocną stroną tego spektaklu. Z przyjemnością słucha się wokalnych popisów aktorów, nawet wówczas gdy nic się nie rozumie z obco brzmiących tekstów, ale wciąż ma się nieodparte wrażenie, że są one o gorącym uczuciu, o trudnej miłości.
Anna Karenina to też niezwykłe dekoracje, fantastyczna scenografia w ciągłym ruchu, w przeobrażaniu. Dworzec w Moskwie zamienia się w lodowisko, by za chwilę stać się salą balową. I tu dzieje się najznakomitsza rzecz – szybkie ruchy sceny obrotowej z metalowymi rusztowaniami w połączeniu z przemieszczaniem się aktorów tworzących różne konstelacje oddają skomplikowane uczucia między trojgiem bohaterów, którzy spotkali się na balu: Wrońskim, Kareniną i Kitty Szczerbacką (w tej roli Maria Gudejko).
Dlatego widz przez cały spektakl jest zaangażowany, kieruje się bowiem w jego stronę liczne symbole, bodźce, musi on wiele dostrzegać, łączyć elementy sceniczne w całość, by zrozumieć skomplikowane uczucie między głównymi bohaterami. Aktorzy krążą wśród publiczności, raz są blisko widowni, by za chwilę oddalić się w głąb sceny. Na ekranach wyświetlane są projekcje ukazujące na przykład rozterki wewnętrzne Anny Kareniny. Ale także płatki śniegu, niepokojące, imitujące zamieć, a może też zamieszanie, które wytworzyło się wśród rosyjskich arystokratów za sprawą niecodziennej miłości. Słychać także szczęk pociągów, łączonych, rozłączanych na stacjach, dźwięk groźny, nie wiadomo skąd dobiegający, budzący niepokój, antycypujący nadchodzącą katastrofę, podobnie zresztą jak wciąż ukazujące się widmo ubranego w łachmany dziada (Wojciech Ługowski), który w jednej z początkowych scen wpadł pod pociąg.
Anna Karenina w reżyserii Lifanova to spektakl wyjątkowy, zrealizowany z pomysłem, rozmachem, pozbawiony dłużyzn, wciągający od samego początku widza w niezwykłą historię. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że to teatralne arcydzieło.
Michał Kański, Teatralia Radom Internetowy Magazyn Teatralny, numer 245/2018
Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu (Scena Duża)
Fiodor Dostojewski
Anna Karenina
Reżyseria: Grigorij Lifanov
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Kostiumy: Zofia de Inez
Choreografia: Tomasz Tworkowski
Opracowanie muzyczne rosyjskich romansów: Grzegorz Jabłoński
Korepetycje muzyczne: (Jadwiga Stępkowska +), Monika Świostek
Reżyseria projekcji video: Roman Lifanov, Paweł Czerwiński
Nakrycia głowy: Dorota Morawetz
obsada: Katarzyna Dorosińska, Marek Braun, Jarosław Rabenda, Danuta Dolecka, Maria Gudejko, Karolina Winiarek (gościnnie), Joanna Jędrejek, Iwona Pieniążek, Magdalena Placek-Boryń, Izabela Brejtkop, Wojciech Ługowski, Adam Majewski, Łukasz Mazurek, Łukasz Węgrzynowski, Kamil Woźniak (gościnnie), Karol Puciaty, Agnieszka Rose (gościnnie), Wojciech Wachuda (gościnnie), Anna Mrozowska (gościnnie), Klaudia Kuchtyk (gościnnie), Alan Bochank, Magdalena Woleńska, Magdalena Witczak, Robert Mazurek, Ania Weitz, Ola Chmurzyńska, Michał Kielski, Nikodem Bąk (gościnnie), Miłosz Zelga, Jakub Wlazło, Michał Błędowski (gościnnie), Zuzanna Ogonkowska, Michalina Janus, Łucja Michalska (gościnnie)
fot. Marian Strudziński
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.